Homilia – Ks. Biskup Tadeusz Rakoczy
Ukochani Bracia i Siostry!
Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli nie zostało mu to dane przez Ojca (J 6, 65). Te słowa Chrystusowe rozbrzmiewają dziś w centrum liturgii sobotniej w wigilię Niedzieli Dobrego Pasterza. W tym szczególnym dniu serdecznie pozdrawiam całe zgromadzenie liturgiczne, drogiego naszego gościa i pochodzącego z Kęt, Księdza Biskupa Adama Dyczkowskiego, Księdza Biskupa Janusza, wszystkich kapłanów, siostry zakonne a wśród nich siostry ze Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego z Polski i ze świata, które dzisiaj przybyły wraz ze swoją przełożoną prowincjalną, S. Marią Donatą Wołowiec do grobu swojej błogosławionej Założycielki i całą rodzinę Zmartwychwstanek i Zmartwychwstańców. Pozdrawiam gorąco parlamentarzystów, przedstawicieli władzy wojewódzkiej Województwa Małopolskiego, władzę samorządową z Panem Burmistrzem miasta Kęt i Przewodniczącym Rady i Panem Starostą Starostwa Powiatowego na czele. Pozdrawiam poczty sztandarowe oraz wszystkich zgromadzonych dziś tak licznie na tej dziękczynnej modlitwie, mieszkańców Kęt, naszej beskidzkiej ziemi i drogich gości z bliska i z daleka, a także tych, którzy za pośrednictwem Radia „Maryja” i naszego Radia „Anioł Beskidów” łączą się z nami. Ogromnie cieszymy się obecnością Księdza Prałata Steckiewicza, pochodzącego z tej samej ziemi, gdzie urodziła się nasza błogosławiona a także przedstawicieli rodziny błogosławionej Matki Celiny i Księdza Profesora Stefana Ryłko, który prowadził prace kanoniczne w sprawie uzdrowienia, cudu dokonanego za jej pośrednictwem i wszystkich tych, których już siostra wymieniła i nie wymieniła. Cieszę się ogromnie naszą obecnością i naszą modlitwą. Patrzymy na siebie a równocześnie wspólnie patrzymy w jednym kierunku, aby rozpoznać za przykładem świętych i błogosławionych naszą życiową drogę.
Wszyscy jesteśmy tutaj dzięki łasce wiary. Łaska wiary jest właśnie takim darem niebios, który sprawia, że człowiek całkowicie otwiera się w życiu na Boga. Owa łaska uprzedza ludzki akt wiary, pobudza do niego i wspiera i zabezpiecza. Owocem jej staje się to, że człowiek jest zdolny nie tylko uwierzyć Bogu, postawić Boga w centrum swego życia, a nawet uczynić celem wszelkich pragnień, dążeń i działań. Dzięki łasce wiary uprzedzającej i współdziałającej nawiązuje się nadprzyrodzona międzyosobowa „komunia”, poprzez którą człowiek wierzący w Boga, uczestniczy w Jego życiu wiecznym. W Duchu Świętym poznaje Ojca i Tego, którego On posłał, Jezusa Chrystusa (J 17, 3), a poprzez miłość nawiązuje z Nim wewnętrzną więź przyjaźni.
[youtube height=”500″ width=”900″]PLACE_LINK_HERE[/youtube]
Posługa miłości okazanej w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa a także w zesłaniu Ducha Świętego stała się inspiracją i jedyną siłą, przynaglającą apostołów, aby przemawiali: w imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka (Dz 4, 10). W imię tegoż Jezusa Chrystusa czynili także znaki, przywracając zdrowie ludziom chorym i życie umarłym. Przykładem tego jest cudowne wskrzeszenie przez św. Piotra uczennicy imieniem Tabita, znanej z hojności, które zostało utrwalone w Dziejach Apostolskich. I z tą pewnością, która wypływa ze światła i z mocy samego Ducha Świętego apostołowie głosili zbawienie w Jezusie Chrystusie. W takim sensie rozbrzmiewają dzisiaj słowa Piotra: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego, a myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Bożym (J 6, 68-69).
Posługa miłości okazana w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, utwierdzona w Duchu Świętym stała się inspiracją i siłą dla wszystkich ludzi ochrzczonych, a w szczególny sposób w tych, których Kościół wynosi do chwały ołtarzy. Dzisiaj dziękujemy Chrystusowi Panu za beatyfikację matki Celiny Chludzińskiej Borzęckiej, która odbyła się 27 października w 2007 roku w bazylice św. Jana na Lateranie i wielu z nas miało szczęście uczestniczyć w tym akcie Kościoła. Było to wydarzenie oczekiwane nie tylko przez Siostry Zmartwychwstanki, ale przez cały lud Boży naszej diecezji i naszej Ojczyzny i wielu innych krajów, w których posługują siostry z jej zgromadzenia. Jest to wielka łaska dla nas, obecnie żyjących, gdyż wiele pokoleń sióstr czekało na ten moment, a nam dane było go przeżyć i uczestniczyć w tym wydarzeniu. Można powiedzieć, jak to wyraził jeden z kapłanów, że była to beatyfikacja wyśniona, wymarzona, wycierpiana i wymodlona przez liczne pokolenia sióstr. Jest też ona zachętą do przybliżania osoby Matki Założycielki ludziom współcześnie żyjącym.
Każda beatyfikacja jest szczególnym świętem Kościoła: całego ludu Bożego. Kościół bowiem, jak to przypomniał Sobór Watykański II ma stale zachęcać do życia w świętości – i do tej świętości ma prowadzić swoich synów i córki. Gdy świętość ta zostaje w sposób uroczysty stwierdzona – na drodze beatyfikacji, Kościół przeżywa szczególną radość. Jest to poniekąd największa radość, jakiej Kościół może doznać w swej ziemskiej wędrówce. Tak więc dzisiaj Kościół na Podbeskidziu raduje się czcząc Wiecznego i Dobrego Pasterza za dzieło świętości, które przez Ducha Świętego dokonało się w osobie i życiu bł. Celiny Borzęckiej. Radość tę podziela w szczególny sposób Rodzina Sióstr Zmartwychwstanek, która dziękuje za ciche, pokorne i heroiczne świadectwo jej życia.
Warto zauważyć, ze w dziejach naszej młodej diecezji była to już druga beatyfikacja po beatyfikacji Ks. Abpa Józefa Bilczewskiego z pobliskich Wilamowic, nie licząc kanonizacji patrona naszej diecezji, św. Maksymiliana i Męczenników Oświęcimskich z Edytą Stein na czele, a także Jana Sarkandra, Melchiora Grodzieckiego i kanonizacja Józefa Bilczewskiego. I jakże w tym mieście nie wspomnieć dzisiaj św. Jana Kantego, który tutaj się urodził i wychował, stąd wyruszył do Krakowa, gdzie przyjął święcenia kapłańskie i gdzie przez wiele lat pracował jako profesor na Akademii Krakowskiej. Tam w Krakowie zasłynął z wielkiej mądrości i dobroci serca. Stał się chlubą nie tylko królewskiego miasta ale całej naszej Ojczyzny. Można powiedzieć, że w ten piękny i chlubny rozdział wpisała się swoim świętym życiem bł. Celina Borzęcka. To tutaj, w mieście św. Jana Kantego, dojrzewała do świętości i stąd odeszła do Boga po nagrodę życia wiecznego.
Można powiedzieć za Kard. Martinsem, że „każda beatyfikacja jest pieśnią wyśpiewaną wszechmocy i miłosierdziu Pana Boga za Jego nieskończoną miłość i niezmierną łaskę, poprzez którą działa w swoich najwierniejszych synach i córkach”. Do niej dochodzi się przez całe życie, dzień po dniu, uczynek po uczynku, potwierdzając każdego dnia i w każdej sytuacji miłość do Zbawiciela ukrzyżowanego i zmartwychwstałego.
Błogosławiona matka Celina osiągnęła już za życia szczyt świętości na drodze miłości, co w październiku ubiegłego roku Kościół uroczyście potwierdził. Nie ma innej drogi, która do tych szczytów prowadzi. Matka Celina od wczesnych lat rozumiała tę prawdę, że miłość polega na dawaniu duszy, że miłując – trzeba siebie dać – owszem, że trzeba życie swoje oddać, tak jak mówi Chrystus do apostołów. To dawanie życia wyraziło się w całym jej ziemskim pielgrzymowaniu, w którym była nieustannie zjednoczona z Bogiem przez modlitwę, dzięki której potrafiła przyjmować z pokorą wyrzeczenia i trudne sytuacje. Matka Celina pokazała całym swoim życiem, że pełna realizacja człowieczeństwa wyraża się w świętości oraz że Bóg różnymi drogami prowadzi do niej człowieka. Prawdopodobnie niepowtarzalny w skali świata jest też fakt, że Zgromadzenie Sióstr Zmartwychwstanek założyła matka rodzona wraz ze swoją córką – Służebnicą Bożą Jadwigą.
Dzisiaj, patrząc na jej pełne wyrzeczeń i doczesnych trosk życie dostrzegamy, że Jezus Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały stał się prawdziwym Pasterzem dla błogosławionej Celiny. Nieustannie przecież wzmacniała więź z Nim. Czyniła tak w każdej okoliczności życia, zarówno kiedy znajdowała się nad spokojnymi wodami jak i wtedy kiedy przebywała w ciemnej dolinie zwątpienia. On był dla Niej zawsze Pasterzem, a Ona była nieustannie przy Nim. W Nim doznała na wieki bezgranicznego pokoju i dlatego dzisiaj radośnie śpiewa jej dusza w niebie: Pan jest moim Pasterzem, niczego mi nie zabraknie., pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad (…) wody, gdzie mogę odpocząć, orzeźwia moją duszę.
Przywołując słowa Kard. Jose Saraivy Martinsa można powiedzieć, że „Jej postać wydaje się wyrzeźbiona przez Boskiego Rzeźbiarza dłutem modlitwy. Gdy w wieku dwudziestu lat dziewczyna, która odczuwała głębokie pragnienie poświęcenia się Panu w życiu konsekrowanym i to nawet może w zgromadzeniu klauzurowym, usłyszała, że wolą jej rodziców jest, by wyszła za mąż, przyjęła wiadomość ze smutkiem i łzami. Po trzech dniach jednak postanowiła odbyć rekolekcje, aby przeżywać tę wiadomość sam na sam z Bogiem i Jemu powierzyć swoje oczekiwania, lęki i nadzieje”.
Dzięki modlitwie Błogosławiona mogła przyjąć to wielkie wyzwanie, jakim było dla niej małżeństwo. Modlitwa pomogła jej także w realizacji codziennych obowiązków i zadań żony oraz matki. Przeszło dwadzieścia lat przeżyła w małżeństwie, urodziła czworo dzieci, z których dwoje zmarło w niemowlęctwie. Szczególną radość dało jej wychowanie córek. To zadanie wypełniła bardzo odpowiedzialnie, o czym świadczy jej dziennik, w którym ukazała swoim dzieciom sekret życia w wierze i miłości. Dzięki modlitwie była i stawała się wzorową żoną i wspaniałą matką.
Podobnie było także wtedy, gdy jej mąż dotknięty paraliżem stracił władzę w nogach. Wiedziała dobrze, że kto na modlitwie nie rozpozna oblicza Boga, nie rozpozna Go także w człowieku potrzebującym. Dzięki modlitwie rozpoznała w obliczu swojego cierpiącego męża Boga samego i stała się dla niego serdeczną pielęgniarką, niosącą usługę miłości i pomoc duchową.