Przeżyła życie nieustannie zjednoczona z Bogiem

Homilia podczas Mszy św. beatyfikacyjnej Celiny Chludzińskiej-Borzęckiej

Syr 35, 12-14. 16-18; 2 Tm 4, 6-8. 16-18; Łk 18, 9-14

  1. Drodzy Bracia i Siostry,

każda beatyfikacja jest pieśnią wyśpiewaną wszechmocy i miłosierdziu Pana Boga za Jego nieskończoną miłość i niezmierną łaskę, poprzez które działa w swoich najwierniejszych synach i córkach. Dzisiaj z radością wielbimy wielkie dzieła Boże, jakich dokonał w Celinie Chludzińskiej-Borzęckiej, wpisanej właśnie do grona Błogosławionych. Ta uroczystość przypomina każdemu z nas, że miłość Boża jest źródłem, celem i ostoją każdej świętości.
Pozdrawiam przede wszystkim najczcigodniejszych księży kardynałów: ks. kard. Camilla Ruiniego, wikariusza generalnego Jego Świątobliwości na diecezję rzymską, i ks. kard. Stanisława Dziwisza, arcybiskupa krakowskiego, reprezentujących dwie diecezje szczególnie związane z tym procesem beatyfikacyjnym: Rzym, diecezję, w której prowadzono dochodzenie odnośnie do życia i cnót matki Celiny, oraz Kraków, miejsce prowadzenia procesu odnośnie do cudu, jaki się dokonał dzięki jej wstawiennictwu. Pozdrawiam najczcigodniejszych księży biskupów reprezentujących różne rzeczywistości Kościoła, w których rozpowszechnił się i realizuje charyzmat założycielski, powierzony przez Chrystusa Zmartwychwstałego naszej Błogosławionej, a których obecność jest zarazem znakiem jedności kolegium biskupów. Pozdrawiam kapłanów, zakonników i zakonnice oraz wszystkich wiernych tutaj obecnych. Szczególne pozdrowienie kieruję do sióstr zmartwychwstanek, widzących dzisiaj swoją matkę założycielkę wyniesioną do chwały ołtarzy.
Klucza do zrozumienia tekstów biblijnych, jakie proponuje nam dzisiejsza liturgia słowa, należy szukać w pojęciach sprawiedliwości Boga i pokory człowieka. Mądry Syrach mówi nam o Bogu, który jest sprawiedliwy w swoich sądach i nie ma względu na pozycję społeczną, uważaną po ludzku za uprzywilejowaną. Wręcz przeciwnie: ten, kto jest ubogi, czuje się uciemiężony, cierpi z powodu nieszczęść, jakie na niego spadły, ale służy Bogu, znajduje upodobanie u Najwyższego i jego modlitwa przeniknie obłoki. Bo właśnie pokora i ubóstwo w duchu są dwoma podstawowymi elementami modlitwy człowieka wierzącego.
Aby dojść do chwalebnego „wieńca sprawiedliwości, który nam odda Pan w owym dniu”, trzeba do modlitwy dołączyć postawę pokory i wytrwać w chwilach trudności oraz wytrzymać próby, pokładając całą ufność w woli sprawiedliwego i wiernego Boga, który „wybawi nas, przyjmując do swego królestwa niebieskiego”.
2. Cała historia zbawienia, której fragment rozważaliśmy w liturgii słowa, jest zaproponowana ludziom, aby im ukazać wielkie dzieła Boże oraz aby ich zachęcić do zauważania tego ciągłego zaproszenia Bożego, by przekładać rzeczywistość łaski na praktykę codziennego życia. Właśnie w ten sposób człowiek odkrywa siebie samego jako chcianego i kochanego przez Boga, a zatem powołanego do coraz głębszego zjednoczenia z Nim; a równocześnie czuje się przynaglony, by odpowiedzieć w modlitwie i w pokorze na głos powołania i podjąć wędrówkę ku świętości. Dlatego też Błogosławiona Celina starała się tak wychowywać swoje córki, by pokora względem Boga była jedynym punktem odniesienia dla ich życia i dla ich wzrastania w świętości.
Ta sama idea stanowi nić przewodnią homilii Ojca Świętego Benedykta XVI wygłoszonej podczas ostatniego spotkania młodych w Loreto 2 września 2007 roku. Papież gorąco zachęcał młodych: „Nie idźcie drogą pychy, lecz drogą pokory. Idźcie pod prąd: nie słuchajcie głosów wyrachowanych i przekonywających, które dzisiaj z wielu stron propagują wzorce życiowe nacechowane arogancją i przemocą, chęcią dominowania i osiągania sukcesu za wszelką cenę, pragnieniem, by pokazać się i „mieć”, ze szkodą dla „być”. […] Nie lękajcie się tego, że będziecie postrzegani jako odmieńcy i będziecie krytykowani za to, co może wydawać się niemodne i przegrane. […] Droga pokory jest drogą najlepszą… Jest to bowiem droga, którą wybrał Chrystus… Nie jest to droga rezygnacji, lecz odwagi. Nie jest to wynik jakiejś porażki, ale rezultat zwycięstwa miłości nad egoizmem i łaski nad grzechem”. Bo przecież „wszyscy, i wy to wiecie, jesteśmy powołani do bycia świętymi”.
Poprzez beatyfikację matki Celiny Borzęckiej stajemy się dzisiaj jeszcze bardziej uczestnikami historii życia kobiety, która potraktowała tak poważnie nauczanie Jezusa, że chciała Go naśladować jak najdoskonalej, przeżywając cnoty chrześcijańskie w stopniu heroicznym i stając się w ten sposób godną tego, by jej imię zostało wpisane do grona Błogosławionych. W książce O naśladowaniu Chrystusa (księga I, c. 2, 2) czytamy: „Bóg strzeże i wyzwala tego, który Go kocha z pokorą, i pociesza go […]; objawia mu swoje tajemnice, delikatnie go pociąga i zaprasza ku sobie”. Te słowa zdają się doskonale opisywać profil duchowy Błogosławionej Celiny Chludzińskiej-Borzęckiej, której rozmaite etapy życia tworzą dla wielu osób wzorce możliwe do naśladowania, ponieważ ukazują nam, że wielkość człowieka nie wyraża się jedynie w realizacji nadzwyczajnych działań, lecz w przeżywaniu swojego życia codziennego odpowiedzialnie, to znaczy w stawaniu się zdolnym do dawania własnej odpowiedzi na natchnienia Bożej łaski.
3. Błogosławiona Celina przeżyła swoje życie nieustannie zjednoczona z Bogiem w modlitwie, która to modlitwa uczyniła ją zdolną do przyjęcia z pokorą różnych sytuacji oraz do dostrzeżenia w tych sytuacjach dłoni Pana Boga. On ją strzegł, wspierał i prowadził, pomagając iść zawsze za wolą Bożą, z tą intuicją, że – jak mawiał Sługa Boży Bogdan Jański, założyciel zmartwychwstańców – „przez dziwne drogi prowadzi nas Bóg do swoich celów”. Jej postać wydaje się rzeźbiona przez Boskiego Rzeźbiarza dłutem modlitwy i poddania się Jego planowi. Bo oto gdy dwudziestoletniej Celinie, odczuwającej głębokie pragnienie oddania się Panu Bogu w życiu konsekrowanym, a wręcz w życiu klauzurowym, zostaje obwieszczona wola rodziców, zgodnie z którą ma wyjść za mąż, to po trzech dniach przygnębienia, naznaczonych smutkiem i łzami przychodzi decyzja odprawienia rekolekcji, aby przeżyć tę chwilę sam na sam z Bogiem i Jemu zawierzyć swoje oczekiwania, lęki i nadzieje. I to właśnie modlitwa sprawiła, że Celina wytrwała przy Bogu i przyjęła małżeństwo jako część Bożego planu względem niej. Ufna modlitwa towarzyszyła jej w byciu żoną i matką, szczególnie wówczas, gdy dwukrotnie radość z narodzin dzieci szybko gaszona była przez żal po ich śmierci.
W Bogu pokładała swoją nadzieję zwłaszcza wtedy, gdy została aresztowana i uwięziona za pomoc, udzielaną powstańcom walczącym o niepodległość jej ukochanej Polski. To Bóg jest ulgą dla jej duszy, gdy mąż został sparaliżowany i stracił władzę w nogach. Celina stała się wówczas słodką i cierpliwą pielęgniarką dla niego, łącząc troskę i posługę fizyczną z pociechą duchową i wsparciem moralnym. A siła zostaje jej dana przez Eucharystię, w której uczestniczy każdego poranka, czerpiąc z Ofiary Chrystusa natchnienie i moc do swojej ofiary codziennej. Albowiem prawdą jest to, co stwierdza adhortacja Sacramentum Caritatis: „Eucharystia jest początkiem każdej formy świętości i każdy z nas jest powołany do pełni życia w Duchu Świętym. Iluż świętych uczyniło autentycznym własne życie dzięki ich pobożności eucharystycznej! […] Świętość zawsze znajdowała swoje centrum w Sakramencie Eucharystii” (94).
4. To Boski Mistrz prowadził wysiłek wychowawczy matki Celiny względem jej córek, wypełniany z miłością, sumiennością i odpowiedzialnością, a którego ślady możemy znaleźć w jej pamiętniku, napisanym dla nich. Tu ukazała tajemnicę życia w wierze i w miłości, w wolności i w prawdzie. Nie ma się więc co dziwić, że jedna z córek, Jadwiga, dziś Czcigodna Sługa Boża, stanęła przy matce, gdy przyszedł czas założenia nowej wspólnoty zakonnej. Jakże piękna jest ta scena, którą Błogosławiona opowiada nam w jednym ze swoich listów, gdy dowiedziawszy się o chorobie córki, pełna niepewności odnośnie do przyszłości, zapisuje: „Z tymi myślami wyszłam na drogę sama jedna, potem uklękłam na progu kościoła, bo już zamknięty był, i zapłakałam, i modliłam się – otucha do duszy wstąpiła, czyli nadzieja, która mnie nigdy nie opuszcza – już tak Bóg chce! I podniosłam się odważnie na dalszy bój aż do końca żywota!” (28 sierpnia 1890).
I gdy trzeba było stawić czoła zarówno wewnętrznym niepewnościom i zachwianiom odnośnie do woli Bożej, jak też zewnętrznym oskarżeniom i kalumniom w stosunku do nowej fundacji, to znowu modlitwa ufna i pokorna przyniosła odpowiedź z wysoka. W liście do ojca Semenenki CR, swojego kierownika duchowego, Celina opisała przeżycie, jakiego doświadczyła podczas adoracji Najświętszego Sakramentu w kościele św. Klaudiusza w Rzymie: „Gdy byłam zatopiona w myślach, nie czując, co się wokoło mnie działo, widziałam bardzo wyraźnie przesuwające się zakonnice w czarnych sukniach, ze sznurami i długimi welonami. Sama sobie powiedziałam: zmartwychwstanki. Modliłam się, żeby to były zmartwychwstanki”. Nie jest łatwo rozpoczynać nowe życie, gdy ma się 58 lat, jednak kiedy człowiek jest zjednoczony z Chrystusem, to „nie ma nic niemożliwego”. Z pokorną modlitwą, która „przenika obłoki”, Celina złożyła śluby zakonne w Rzymie, a potem, z modlitwą nieustanną, niosła sztandar Zmartwychwstałego do Bułgarii, Ameryki i Polski.
5. Pan Bóg był opoką i schronieniem nowej Błogosławionej, szczególnie w chwilach najbardziej wyniszczającego opuszczenia, jakie przyszły na nią wraz z trzema śmierciami wyjątkowo bolesnymi: małżonka, ojca Piotra Semenenki CR – kierownika duchowego w czasie zakładania zgromadzenia, i córki Jadwigi, podpory w początkach życia zakonnego. Ileż godzin modlitwy trzeba było, żeby przyjąć z poddaniem te wyroki Opatrzności i żeby być w stanie powiedzieć: „Nie ma rzeczy, której by dusza z miłości do Pana Jezusa nie wytrzymała”. Ileż pokory trzeba było mieć, żeby móc napisać: „Pan Bóg odjął mi to, co po ludzku dawało mi pewność, ażeby pokazać, że dzieło Jego na Nim jedynie ma się oprzeć”.
Po śmierci Błogosławionej Celiny, abp Teodorowicz, ordynariusz lwowski, napisał: „Była cicha, bardzo pokorna; była to dusza niezwykle prosta. Nie zwracała na siebie niczyjej uwagi”. I przypuszczalnie właśnie dlatego zwróciła na siebie uwagę Pana Boga. I poprzez swoje święte życie zwraca na siebie uwagę także i dzisiaj. Żona, matka, wdowa, zakonnica: oto różne etapy życia Błogosławionej Celiny, które charakteryzują się tym, co najbardziej ją wyróżnia i najdoskonalej określa: wierność w pełnieniu woli Bożej z całą pokorą i dyspozycyjnością, z głęboką modlitwą, czerpiąc inspirację z tajemnicy paschalnej.
Beatyfikacje i kanonizacje są skutecznym odzwierciedleniem żywotności Kościoła i uświęcającego działania Ducha Świętego, który prowadzi Kościół po drogach historii. Jak nas naucza Ojciec Święty Benedykt XVI: „Pełna realizacja człowieka wyraża się w świętości, w życiu przeżytym w spotkaniu z Bogiem, które dzięki temu staje się światłem również dla innych, również dla świata” (Audiencja generalna, 29 sierpnia 2007). Tak było w życiu Błogosławionej matki Celiny. Tak powinno być, dzięki jej wstawiennictwu i jej przykładowi, również w naszym życiu. Amen.

kard. José Saraiva Martins
prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych
(tłum. ks. Wiesław Śpiewak CR)

 Rzym, Papieska Bazylika św. Jana na Lateranie, 27 października 2007 r.