Najważniejsze wydarzenia z dziejów Zgromadzenia Sióstr
Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa
29 X 1833 r. – narodziny Celiny Chludzińskiej-Borzęckiej w Antowilu w ziemi mohylewskiej.
1836 r. – początek życia wspólnego Bogdana Jańskiego i kilku towarzyszy w Paryżu – w tzw. Domku Jańskiego.
27 marca 1842 r., uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego – śluby zakonne siedmiu pierwszych zmartwychwstańców w katakumbach św. Sebastiana w Rzymie; przełożonym nowej wspólnoty został ks. Piotr Semenenko, główny autor Pierwszej Reguły.
1 II 1863 r. – narodziny Jadwigi Borzęckiej w Obrembszczyźnie niedaleko Grodna.
1875 r. – przyjazd do Rzymu Celiny i Jadwigi Borzęckich; spotkanie ich z ks. Piotrem Semenenką.
25 III 1881 r. – zgoda Jadwigi na wspólne z matką zakładanie nowego zgromadzenia zakonnego.
1882 r. – napisanie przez ks. Piotra Semenenkę Reguły Ośmiu Błogosławieństw dla zmartwychwstanek.
1882 r. – rozpoczęcie życia zakonnego przez Celinę i Jadwigę Borzęckie wraz z kandydatkami w Rzymie.
6 I 1891 r. – śluby wieczyste Celiny i Jadwigi – oficjalne zaistnienie zgromadzenia zmartwychwstanek.
1891 r. – powstanie pierwszego domu w Polsce – w Kętach.
1896 r. – otwarcie domu w Malko Tirnovo w Bułgarii.
1899 r. – zamieszkanie sióstr jako pań świeckich w Częstochowie.
1900 r. – założenie pierwszej placówki w USA.
1901 r. – początek pracy sióstr w Warszawie.
1902 r. – poświęcenie nowego klasztoru w Rzymie.
10 V 1905 r. – Decretum laudis (Dekret pochwalny) Stolicy Apostolskiej dla zgromadzenia.
27 IX 1906 r. – śmierć m. Jadwigi w Kętach.
26 X 1913 r. – śmierć m. Celiny w Krakowie.
17 VII 1923 r. – dekret papieski definitywnie zatwierdzający zgromadzenie zmartwychwstanek.
koniec lat 20. XX w. – budowa Zakładów Naukowych Sióstr Zmartwychwstanek w Warszawie na Żoliborzu.
1930 r. – oddanie do użytku skrzydła klasztoru na Żoliborzu.
1942 r. – przeznaczenie klasztoru na Żoliborzu na szpital polowy; od 1 VIII 1944 r. – szpital powstańczy nr 100; 18 VIII-29 IX 1944 r. – nigdy niezdobyta reduta powstańcza oddziałów zgrupowania „Żywiciela”, zwana Twierdzą Zmartwychwstanek.
1937 r. – przeniesienie zwłok Matek Fundatorek z cmentarza w Kętach do krypty pod kaplicą klasztoru Zmartwychwstanek w Kętach.
1944 r. – rozpoczęcie procesu informacyjnego m. Celiny w Rzymie.
1950 r. – rozpoczęcie procesu informacyjnego m. Jadwigi w Rzymie.
1951 r. – otwarcie placówki w Kanadzie.
1952 r. – otwarcie domu w Australii.
1961 r. – rozpoczęcie pracy w Anglii i w Argentynie.
7 II 1982 r. – wizyta Jana Pawła II w klasztorze Zmartwychwstanek w Rzymie.
11 II 1982 r. – ogłoszenie dekretu o heroiczności cnót m. Celiny.
17 XII 1982 r. – ogłoszenie dekretu o heroiczności cnót m. Jadwigi.
1992 r. – rozpoczęcie procesu informacyjnego s. Alicji Kotowskiej (trwał do 1994).
13 VI 1999 r. – beatyfikacja s. Alicji Kotowskiej w Warszawie (w gronie 108 męczenników II wojny światowej).
VII 1999 r. – cudowne uzdrowienie Andrzeja Mecherzyńskiego-Wiktora za przyczyną Czcigodnej Sługi Bożej Celiny Borzęckiej.
3 IV 2001 r. – przeniesienie zwłok matek Borzęckich do kościoła parafialnego w Kętach.
16 XII 2006 r. – podpisanie przez Benedykta XVI dekretu zatwierdzającego cud uzdrowienia za przyczyną Celiny Borzęckiej.
2006 r. – otwarcie domu w Tanzanii w Afryce Wschodniej.
27 X 2007 r. – beatyfikacja Celiny Borzęckiej w Rzymie.
2007-2008 – rok dziękczynienia za beatyfikację Założycielki zgromadzenia.
Zgromadzenie Sióstr Zmartwychwstania Pańskiego powstało w Rzymie w XIX wieku. U podstaw jego duchowości znajduje się Paschalne Misterium Chrystusa, a także idea zmartwychwstania Polski poprzez duchową przemianę Polaków. Tej sprawie chcieli służyć zmartwychwstańcy, a później także zmartwychwstanki, powstałe z inspiracji jednego z ich założycieli – ks. Piotra Semenenki.
Cel był piękny:
ODRODZIĆ POLSKĘ
Początki Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania
Pana Naszego Jezusa Chrystusa
Sceny dramatyczne z wykorzystaniem autentycznych tekstów
Bogdana Jańskiego, Piotra Semenenki, Celiny i Jadwigi Borzęckich
Osoby:
Akt I: dwaj Młodzieńcy, Jański, Semenenko, kilku Braci, Narrator
Akt II: Celina Borzęcka, Jadwiga, Celka, Semenenko, 3 Głosy, S. Maria, S. Aniela
Akt III: Celina Borzęcka, Jadwiga Borzęcka, Kardynał Wikary, O. Przewłocki, dwóch Zmartwychwstańców, 3 Siostry, Narrator
AKT I. Scena 1.
Paryż. Ubogi pokój, trzy stare fotele lub krzesła, na środku stolik z kilku książkami, na ścianie głównej – obraz Matki Boskiej Częstochowskiej lub Ostrobramskiej – najlepiej stary, trochę zniszczony, koło niego lampka świecąca lub ogarek, na półeczce ubogie polne kwiaty w dzbanuszku, mogą być inne eksponaty – powstańcze – szable, ryngraf, mundur rzucony na fotel, czapka żołnierska.
Półmrok. Słychać cichą muzykę – najpierw melodie szybkie, bojowe, potem tragiczne, tęskne; np. „Jeszcze jeden mazur dzisiaj”, „Warszawianka 1831”, „Bywaj, dziewczę, zdrowa”, Rozkwitały pąki białych róż”.
Melodia przycicha i kończy się jakimś jękliwym tonem.
Młodzieniec 1 wchodzi, ubrany w ubogi strój emigranta; jest smutny, przygnębiony, siada na krześle i ciężko opiera rękę na stole:
Ot, co nam zostało po tych walkach wszystkich… po niespełnionych nadziejach… po przelanej krwi… pauza My, wygnańcy z Polski, której na mapach nie ma… Żebracy u obcych narodów… Nędzarze…
mówi on lub ktoś
zza sceny:
,,O tym-że dumać na paryskim bruku,
Przynosząc z miasta uszy pełne stuku
Przeklęstw i kłamstwa, niewczesnych zamiarów,
Za późnych żalów, potępieńczych swarów! […]
Jedyne szczęście, kto w szarej godzinie
Z kilku przyjaciół usiadł przy kominie,
Drzwi od Europy zamykał hałasów,
Wyrwał się z myślą ku szczęśliwym czasóm
I dumał, myślił o swojej krainie…”
(„Epilog” z „Pana Tadeusza”)
Zza sceny dobiegają ciche dźwięki jakiegoś mazurka Chopina; pauza.
Młodzieniec 1: Tak… O Polsce nam dumać… Na paryskim bruku… O Polsce… Czy ją jeszcze kiedyś zobaczym… Co się z nią stanie… Jak ją ratować? Jak odrodzić? A co z nami będzie? W którą stronę nam się obrócić i gdzie szukać sensu życia?
Scena 2.
Młodzieniec 2 wchodzi, ubrany podobnie, może mieć „kołnierz Słowackiego”; nieco rozgorączkowany, mówi z entuzjazmem: Słuchaj! Słuchaj! Zakładają nowy zakon! Polski zakon!
Młodzieniec 1 podnosi się z krzesła, zdziwiony: Kto?…. Gdzie?… Co ty mówisz?….
Młodzieniec 2: Tutaj, w Paryżu. Jacyś emigranci, może także jak my powstańcy, a może musieli uchodzić z Polski: zdaje się – Jański, Semenenko, Kajsiewicz. Są razem, modlą się, ale także działają. A z nimi jest Mickiewicz. On też musiał opuścić kraj.
Wiesz, on ciągle myśli o Polsce! Nie rozpacza, ale szuka ratunku! Nasz wieszcz! Oni wszyscy spotykają się i radzą, radzą… To Adam powiedział, że potrzeba nowego zakonu. Żeby odrodzić Polskę – wiesz, tak inaczej, nie walką, nie bronią, ale duchem i miłością. Tamci trzej – to upatrzeni przez niego założyciele. Będą pracować wśród Polaków, bo prawda (mówi smutno) – tutaj piekło rozpaczy i smutku…
Pauza; z dali po chwili kilka cichych taktów „Jeszcze Polska nie zginęła”.
Młodzieniec 1: Odrodzić Polskę? Miłością? Duchem? Czy to prawda? Gdzie oni mieszkają?
Młodzieniec 2: A w takiej ruderze przy Notre-Dame de Champs, nr 11. Byś się zdziwił, jak tam biednie. A tak jakoś inaczej… Jakby pierwsi chrześcijanie powstali z katakumb… Coś takiego tam jest… Jakiś spokój i cisza…
Młodzieniec 1: Wiesz co? Chodźmy do nich! To mnie zaciekawia. Dawno nie widziałem spokoju na polskiej twarzy.
Wychodzą; z oddali, cichutko – „Jeszcze Polska nie zginęła”.
Zaciemnienie, zmiana dekoracji.
Scena 3.
Bardzo ubogi pokoik. Pod ścianą – jakaś stara prycza przykryta kocem, stół, stołki, stare krzesła, na frontowej ścianie – duży krzyż.
Czterech mężczyzn, ubogo i ciemno ubranych, siedzi przy stole.
Jański siedzi przy stole, na którym stoi paląca się świeca w starym lichtarzu; czyta powoli, trochę monotonnie, ale z przejęciem; reszta, siedząc, słucha go z uwagą:
„Najmilejsi! Miłujmy się nawzajem, bo miłość jest z Boga: i każdy, co miłuje, z Boga jest urodzony i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, albowiem Bóg jest miłością. […]
W tym jest miłość: nie jakobyśmy my miłowali Boga, ale iż On pierwszy umiłował nas i posłał Syna swego ubłaganiem za grzechy nasze. […] Boga nikt nigdy nie widział. Jeśli się miłujemy wzajemnie, Bóg w nas mieszka, a miłość Jego doskonała jest w nas. […] I myśmy poznali i uwierzyli miłości, którą Bóg ma ku nam. Bóg jest miłość […]. A to rozkazanie mamy od Boga, aby, który miłuje Boga, miłował i brata swego. […] Nie dziwujcie się, bracia, jeśli was świat nienawidzi. My wiemy, iżeśmy przeniesieni z śmierci do żywota, iż miłujemy braci” (1 J 4, 7-8. 10. 12. 16. 21; 3, 13-14; wg Biblii w przekładzie ks. Jakuba Wujka SJ).
po pauzie, zwracając się do Braci:
Przejdziemy ze śmierci do żywota, iż miłujemy braci…
Brat 1: Tak, Bracie Starszy. Bóg pobłogosławi nasze nawrócenie! I my przejdziemy do życia. Jest już nas kilku razem. Oddamy się na służbę braciom.
Jański: Tak… Trzeba miłować innych. Trzeba powrócić do Boga. Czeka nas wiele pracy. Tutaj tak dużo nędzy, nędzy moralnej, wśród nas, Polaków. Taka gorycz, taki żal… Musimy pomagać tym, którzy przybywają z kraju, musimy zjednoczyć się, tchnąć nadzieję.
Scena 4.
Pukanie do drzwi.
Jański: Proszę wejść!
Wchodzą Młodzieńcy 1 i 2; rozglądają się, chwilę stoją niezdecydowani.
Młodzieniec 1 z wahaniem: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus…
Jański przyjaźnie, z radością: Na wieki wieków. Witajcie, bracia. Usiądźcie, gdzie kto może.
Pozostali bracia przysuwają przybyłym krzesła.
Młodzieniec 2 z wahaniem, nieśmiało: Myśmy słyszeli, że wy… że panowie – chcecie coś dla Polski zrobić… Więc myśmy przyszli… z wybuchem: Bo już nigdzie nie słychać dobrego słowa, tylko przekleństwa i rozpacz! My wygnańcy! A Polska czeka na nas! schyla głowę
Jański podchodzi do niego i mówi po przyjacielsku, łagodnie, kładąc rękę na ramieniu jednego z nich:
Najprzód – nie panowie, a bracia jesteśmy. Bóg nas powołał, abyśmy razem Jemu służyli. A na ziemi – Polska nam najbliższa.
Trzeba – trzeba nam wszystkim nowego ducha, żeby Polska powstała. Trzeba pracy… Trzeba zgody… Trzeba miłości bratniej… Trzeba wiary w Boga Jedynego… w zadumie: Polska ma być w naszych sercach… Ma zmartwychwstać… W nas zmartwychwstać…
ożywia się i zwraca do gości:
Jak panowie chcecie, to przyjdźcie w niedzielę wieczorem. Mamy takie spotkania, dyskusje. Bo wiele rzeczy trzeba wyjaśnić, żeby zobaczyć, co jest pierwsze i najważniejsze. Przyjdźcie!
Semenenko wchodząc: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Jański: Na wieki wieków.
zwracając się do gości:
To nasz brat Piotr Semenenko. Ten będzie księdzem. z uśmiechem: On najlepiej rozumie, czego tu nam potrzeba. On najlepiej z nas wszystkich umie przemawiać. Znać, że go Pan Bóg z nieba wskazuje na duchowego przewodnika dla nas.
Semenenko robi gest zaprzeczenia.
Jański: No, no, nie przecz. Dziękuj Panu Bogu, że ci dał poznać swoją miłość. I nam także… „Bóg jest miłość”… pauza
„W tym poznaliśmy miłość Boga, iż On duszę swą za nas położył: i myśmy powinni kłaść duszę za braci” (1 J 3, 16). Bóg nam ukaże, jak to zrobić…
Ale czas na wieczerzę. do siedzących braci: Niech się bracia zakrzątną około posiłku.
Bracia wstają i wychodzą; Młodzieńcy wstają.
Młodzieniec 1: Bóg zapłać za dobre słowo, za słowo nadziei… Ale trzeba nam iść. Droga daleka. A w niedzielę – przyjdziemy, bo jakoś tu inaczej u was. Tak się zdaje, jakby ten mały wasz domek spadł z nieba w środek Paryża. Zostańcie z Bogiem.
Jański: Niech Bóg prowadzi.
Młodzieńcy wychodzą.
Scena 5.
Siadają do stołu, dwaj bracia wnoszą chleb, nóż, jakąś dymiącą zupę w wazie, talerze i łyżki. Wszyscy wstają, składają ręce, patrzą na krzyż, żegnają się.
Jański: Bądź uwielbiony, Panie, za dobrodziejstwa, które zsyłasz nędznym sługom Twoim. Bądź uwielbiony za chleb, którym krzepimy nasze ciała, by służyć Tobie i wychwalać Twoją miłość i miłosierdzie. Zapomnij, Panie, nasze grzechy i daj nam żyć w posłuszeństwie i miłości braterskiej. Amen.
Wszyscy: Amen.
Siadają i jedzą chwilę w milczeniu, dzwoniąc łyżkami o talerze.
Semenenko: Bracie Starszy…
Jański: Mów, bracie.
Semenenko: Nasi przyjaciele osłaniają nas u papieża. Mamy pozwolenie, by jechać do Rzymu. Możemy uczyć się na kapłanów.
Jański wstając, z entuzjazmem:
Trzeba wam jechać jak najszybciej! Jedźcie! Jedźcie z Bogiem! I wracajcie do nas! Niech się sprawa Boża rozwija! Niech się pomnaża dzieło Pańskie w duszach naszych i naszych braci – Polaków!
Brat 2: Bracie Starszy, trzeba działać, trzeba rozgłosić to wszystko…
Jański z lekkim uśmiechem:
Lepiej mów mniej niż więcej, jak jest u nas, zostawiając resztę i poruczając wszystko Panu Bogu. On sam zatroszczy się o naszą gromadkę…
Brat 1: Ale trzeba mieć jakąś regułę dla życia, jakiś sposób… Trzeba wiedzieć, jak postępować…
Jański: Z każdej godziny, z każdej prawie minuty zdawać sobie rachunek i dla pamięci, i dla nauki zapisywać. Nad każdym dniem serio pracować, żeby go przepędzić święcie. Przez dziwne drogi prowadzi nas Bóg do swoich celów.
Krzyż – oto chorągiew, symbol naszego bytu na ziemi: cierpieć, cierpieć i cierpieć. Kochamy się, ufamy sobie dziś i na przyszłość, biedzimy się, pracujemy. Oddaliśmy się Bogu, ludzkości, Ojczyźnie, narodowi na wieczne czasy. W każdym położeniu cnota i praca niech będą zasadami waszego postępowania.
Brat 3: Bracie Straszy, i posłuszeństwo papieżowi.
Jański: Tak! Dobry katolik słucha papieża i w rzeczy niedogmatycznej, i choćby rozkaz nie był jak należy.
Semenenko: Bracie Starszy, będziemy zawsze posłuszni papieżowi! Będziemy szli, gdzie nas pośle. Może do Polski…
Jański: Uczynimy, co Bóg nam poleci przez niego. Każdy z nas nie żyje w innym celu, jak dla dopełnienia swego czasu, dla wywiązania przyszłości z przeszłości. Najniebezpieczniejszy grzech – to zaniedbywać świętych natchnień, zwłóczyć, tracić czas, którego przedłużenia tak niepewni jesteśmy.
Semenenko: Nie zaniedbamy naszego nawrócenia.
Jański: W Chrystusie jedyna nadzieja dla nas moralnej i umysłowej poprawy i jedności narodowej, w Chrystusie całe zbawienie Ojczyzny naszej. Nasze służenie religii jest służeniem Sprawie Ojczystej dla każdego prawdziwego, poczciwego, jakiej bądź opinii i partii, patrioty.
Brat 3: A tylu naszych braci nie myśli nawet o Bogu…
Jański: Potrzeba apostolstwa: dla ożywienia w całej czystości, szczerości i mocy uczuć religijnych; dla wprowadzenia przepisów i rad Ewangelii z całą ścisłością i zupełnością w praktykę, w obyczaje; dla oświecenia umysłów.
Szczęście każdego człowieka jest wcielone w szczęście społeczeństwa, a szczęście każdego narodu zależy od szczęścia wszystkich innych ludów.
Brat 1: Bracie Starszy, a co będzie z nami? Czy będziesz nami zawsze kierował?
Jański podnosząc głowę: Jestem sługą naszej społeczności, z obowiązkiem pracowania całymi siłami nad jej utrzymaniem, rozwinięciem. Mnie Pan Bóg dał myśl założenia i mnie poruczył rząd i trud utrzymania tego zgromadzenia duchownego. (cyt.: B. Jański, „Mądrość służby”, Wrocław 1991; nr: 4, 6, 7, 10, l6, l7, 24, 28, 42, 48, 64, 81, 90, 116, 133, 38)
Kurtyna albo zaciemnienie.
Narrator wychodzi naprzód i czyta: Bracia przyjmowali nowych do swego grona. Dzieło wzrastało. Dnia 27 marca 1842 roku złożyli swoje śluby zakonne po Mszy św. w katakumbach św. Sebastiana. Był to dzień Wielkanocy. Przyjęli więc nazwę dla siebie od tajemnicy dnia – nazwali się zmartwychwstańcami. Hasłem ich życia była miłość – miłość Boga i miłość braci.
Zgromadzenie zmartwychwstańców otwarło swój główny dom w Rzymie. Tam też, w kościele św. Klaudiusza, spowiadał i odprawiał Msze św. generał zmartwychwstańców, o. Piotr Semenenko.
W 1875 r. do Rzymu przyjechała polska szlachcianka, wdowa, Celina Borzęcka, wraz ze swymi dwiema dorastającymi córkami. Celina dbała o staranne wychowanie panienek, jednocześnie jakby czegoś szukając i na coś oczekując. Wkrótce poznała ks. Semenenkę i jemu powierzyła sprawy duszy swojej i swoich córek.
AKT II.
Scena 1.
Rzym, mieszkanie pani Borzęckiej: salonik dosyć bogato i gustownie urządzony: stylowy stolik, toaletka z lustrem, foteliki, kanapa, na ścianie obraz Matki Bożej Ostrobramskiej z lampką, na stole kwiaty. Zza sceny dobiegają dźwięki walca wiedeńskiego, coraz głośniejsze, potem gwar.
Wbiega Celka, nuci melodię walca, obracając się w jej rytm; podbiega do lustra i „walcuje” przed nim. Melodia przycicha.
Po chwili cicho wchodzi Jadwinia – obie ubrane i uczesane jak na fotografiach. Celka podbiega do Jadwini, kreci nią w koło w rytm melodii, jest rozbawiona, wesoła, śmieje się. Po chwili obie, zmęczone, padają na kanapę.
Celka nie mogąc złapać tchu:
Ach, Jadwiniu, jakże pięknie jest na balu, jaka wspaniała muzyka! Jaka radość! Jakie piękne suknie miały wszystkie panie! Nasza mama też! I tyle gości! Ach! Jaki świat jest piękny!
Jadwiga: Tak, Celko, piękny był bal… Ale ta rzecz wcale mnie nie cieszy… po chwili ciszy: Wiesz, czuję się taką wystrojoną lalką…
Celka: Ależ, Jadwiniu, mama chce, abyśmy bywały w świecie! Mama bardzo stara się o nasze szczęście; chce, abyśmy weszły w życie, w dorosłe życie, może znalazły mężów… Ach, jaka mama dobra! Po śmierci papy chciałaby nam oddać wszystkie swoje siły. Choć jej samej jest czasem smutno… Dlaczego ty, Jadwiniu, jesteś taka zamyślona?
Jadwiga: Celinko, sama nie wiem, dlaczego… Wiem, że mama nas kocha, chce, abyśmy były szczęśliwe w życiu… Ale gdzie jest to szczęście?… Ty pewno wyjdziesz za mąż…
Celka zawstydzona: Jadwiniu…
Jadwiga: Tak, taka jesteś wesoła i szczęśliwa. Wiesz, w tej sukni bardzo ci do twarzy… i te kwiaty we włosach… Pewno już niedługo zaczną się o ciebie starać… A ja… Mnie jest czegoś tęskno na świecie, wśród zabawy. Tak myślę, że Pan Bóg przygotował mi inne życie. Bo co ma największą wartość: czy być bardzo uczoną i znaleźć szczęście w tym życiu, czy może… żyć zupełnie inaczej…
Celina Borzęcka za sceną: Celko, Celko!
Celka: O, mama woła, muszę biec.
Wybiega, nucąc walca.
Scena 2.
Zza sceny dobiega muzyka podejmująca melodię walca, chwilę głośniej, potem ucisza się powoli zupełnie. Jadwiga chwilę milczy, potem wstaje z kanapy i podchodzi do stolika, zapala świecę, siada, bierze do ręki pióro „antyczne”, wyjmuje kartkę papieru, zamyśla się, macza pióro w kałamarzu – pisze list, dyktując sobie.
Jadwiga: Ponieważ mi tak często tęskno do przewielebnego Ojca, ośmielam się słów kilka do Niego skreślić. Uciekłam od gwarnego salonu, od rozmów pustych, aby pożyteczniej chwilkę przy drogim Ojcu spędzić. Z pewną obawą myślę, że może długo trzeba mi będzie czekać na ostateczne zdecydowanie się losu mojego, a takie życie jest dla mnie strasznie nudne i puste – ale może źle, że narzekam, że może nie umiem zastosować się do wszystkiego? Może nie umiem łowić chwil najmniejszych, żeby je korzystnie dla duszy obrócić, może bym tym sposobem miała trochę zasługi przed Bogiem?
Ojcze, proszę mnie trochę uspokoić słówkiem odpowiedzi, ja nic sama nie wiem, a Bogu za wszystko dziękować nie umiem. Nie pozwalam sobie o przyszłości marzyć, niech sam Pan Jezus tym rządzi.
Celina Borzęcka wchodząc: Jadwiniu! Jadwiniu! Co ty tu sama robisz? Piszesz do Ojca? Ach, jak dawno go nie widziałyśmy! Kiedyż on wróci do Rzymu! Co Ojcu napisałaś?
Jadwiga: Napisałam, mamo, że nie czuję się dobrze wśród tych zabaw i gwaru świata, że tęsknię za jakimś innym życiem, że czekam na jakąś wskazówkę…
Celina: Tak, dziecko, ty chyba pójdziesz inną drogą… Oby Pan dał poznać, czego sam chce… A wiesz, o naszą Celkę oświadczył się pan Józef Haller, dobry to i szlachetny człowiek. Celka więc wkrótce nas opuści… Pozostaniemy we dwie… Czuję, że teraz wola Boża się spełni… Zamieszkamy na stałe w Rzymie. Będziemy miały Ojca tak blisko! Tyle kościołów…
Jadwiga: Ach, mamo, tak bym chciała, żeby Ojciec już tu był i doradził nam, co począć w tym obcym świecie…
Celina: Tak, nie wiemy, gdzie się obrócić… Ale musimy pamiętać, że największe zadanie nasze to rozwinięcie miłości w duszach. Gdy byłam młoda, miałam to przeświadczenie, że życia zwyczajnie nie skończę. Wyszłam za mąż, bo tak chcieli rodzice, ale teraz, teraz – niech wola Boża się spełni w moim życiu… po pauzie: Nie masz ochoty na tańce, Jadwiniu?
gest zaprzeczenia tamtej
Poczekamy wiec tutaj na koniec balu.
Jadwiga nadal myśli nad listem, Celina bierze do ręki jakąś książkę ze stolika, siada na kanapie, przegląda, chwilę trwa cisza.
Zaciemnienie, kurtyna.
Scena 3.
Przy zasłoniętej kurtynie – głosy za sceną oburzone, napastliwe.
Głos 1: Wiesz, tej damie, co to przyjechała z Polski, zachciało się być założycielką zakonu! Cóż za pycha i głupota!
Głos 2: Ona ma dwie młode córki, pewnie chce je wciągnąć w te swoje plany! Cóż za egzaltacja!
Głos 3: A zajął się nimi ten Semenenko, co jest generałem u zmartwychwstańców. Cóż za niepraktyczny człowiek! Pono to on wmawia im jakieś powołanie. Ciekawam, co z tego wyniknie!
Może być kilka taktów muzyki.
Odsłona: salonik – nieco odmieniony, dużo skromniejszy, na stole pojawił się duży krzyż, świeczniki, kwiaty, książki; wchodzą Celina i Jadwiga.
Celina ubrana skromnie, z chustką przeźroczystą na włosach – jak na fotografii: Jadwiniu!
Jadwiga ubrana jasno, skromnie: Co mama każe?
Po chwili obie siadają na krzesłach.
Celina: Wiesz, co o nas mówią? Nazywają nas próżnymi damami z wielkiego świata. Mówią tyle złego o nas. Tylko Ojciec krzepi jakoś swoją wiarą i zaufaniem…
Jadwiga: Niech się mama nie martwi tym, co o nas mówią. Przecież jesteśmy razem. Pan Bóg czuwa nad nami. Dzisiaj obiecał przyjść do nas Ojciec! Doda nam odwagi!
Celina: Tak, to prawdziwy przyjaciel i pocieszyciel. Wiesz, myślę, że to jakiś znak jest w tym, że on taki dla nas stał się bliski. Myślę już długo o nowym zgromadzeniu zakonnym. Tak mi się zdaje, że jak ojcowie zmartwychwstańcy działają wśród emigracji, tak samo i siostry mogłyby zająć się podobną pracą. A potem – może do kraju?… Polkom – dziewczętom i matkom – tak bardzo brakuje właściwego wychowania… po pauzie: Muszą powstać siostry zmartwychwstanki…
Scena 4.
Ks. Semenenko wchodzac: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Celina i Jadwiga zrywają się uradowane, podchodzą do Ojca, zdejmują mu pelerynę: Na wieki wieków. Amen.
Całują go w rękę.
Jadwiga: Ojcze, jak to dobrze, że Ojciec przyszedł!
Celina: Takie już smutne myśli zaczynają nas ogarniać! Nic nam się nie udaje. Źle mówią o nas.
Ks. Semenenko z uśmiechem, zwracając się do niej:
Cóż ci to, dziecko, szkodzi, że sprzeciwiają się i przeszkadzają ze wszystkich stron? Jeśli Pan Jezus zechce, to nowe zgromadzenie powstanie, i to tym silniejsze, im więcej przeszkadzają, więc nie trzeba się smucić.
do Jadwini: A ty jak się masz, Jadwiniu?
Oboje podchodzą na przód sceny, siadają.
Celina cofa się w głąb i bierze do rąk jakąś ręczną robótkę.
Jadwiga: Dobrze, proszę Ojca. Tylko mama jakaś smutna. I wciąż mnie pyta, czy będziemy razem…
Ks. Semenenko: A ty co mówisz?
Jadwiga: A ja nie wiem… Chyba chciałabym się oddać Panu Jezusowi… Siostry reparatki prowadzą takie piękne życie…
Ks. Semenenko: Módl się bardzo, moje dziecko. Niech ci Pan Jezus daje coraz większą miłość i światło. Proś Go, aby cię nauczył, jak masz z mamą się zachować – z całą Jego miłością w duszy dla niej. A twoje powołanie… Powołanie to rzecz Boża, Jego wola; ma ono stać na podstawie Bożej, na wierze w Jego pomoc i łaskę. A wszystko w modlitwie i przez modlitwę.
Jadwiga: Ojcze, wydaje mi się, że moje myśli o powołaniu, moje piękne uczucia są chwilowe, że przejdą i z nich nic nie zostanie…
Ks. Semenenko: Dziecko drogie, przede wszystkim te piękne uczucia nie są twoje. Trzeba je przypisać Bogu i dziękować za nie. Czujesz strach, myśląc o przyszłości. Ale po co szukasz mocy w sobie samej? Proś Pana Jezusa o łaskę, a nie będziesz się bała, a im więcej zwątpisz o swojej mocy, a oprzesz się na Panu, tym będziesz bezpieczniejszą. Widzisz, jakie to wszystko proste…
Jadwiga: Ale mama tak cierpi…
Celina podnosi głowę, wstaje, podchodzi: Ojcze drogi, co będzie z nami? Czy zaczniemy w końcu życie zakonne?
Ks. Semenenko: Więcej zaufaj Panu Bogu; zgromadzenie – to przede wszystkim Jego sprawa. Nie powinnaś się niepokoić, iż jeszcze nie widzisz jasno woli Bożej nad tobą. Wystarczy nam wiedzieć, że Pan nasz najlepszy czuwa, że wszystko o nas wie, że wie o naszych troskach i niepokojach, o naszych smutkach. Jeśli wezwał was tu, do Rzymu, to w Nim nadzieja, że nie opuści.
Celina: Ojcze, ale tak trudno rozpoznać wolę Bożą, tak trudno się na to oczekiwanie zgodzić. Już kilka lat mieszkamy w Rzymie, a początku zgromadzenia nie widać.
Ks. Semenenko: Pan Bóg ma jakieś miłościwe plany odnośnie do was, a gdy nadejdzie pora, to, nie bój się, On te plany objawi. Pomyśl o zgromadzeniu ojców; pomyśl, jak długo musieliśmy czekać, aż było nam dane złożyć nasze śluby święte. Pan jest dobry, ale my musimy nauczyć się czekać na Jego zmiłowanie.
Celina: Chciałoby się mieć jakąś pewność, jakąś pracę, jakieś miejsce w Kościele, a na razie wokoło ciemność. Środki materialne się kończą, znikąd pomocy i uznania naszej pracy, ludzie nas nie rozumieją, oskarżają o pychę, egzaltację…
Ks. Semenenko: Gdy się czuje w duszy bunt z powodu niesprawiedliwości nam uczynionej, to zadajemy sobie pytanie, dlaczego Bóg na to pozwala. Nie wolno dopuszczać do tego buntu wewnętrznego. Trzeba zaraz prosić usilnie, żeby wierzyć, że wszystko dla naszego dobra, co od Boga pochodzi.
Widzisz, Bóg cię powołuje do życia dla siebie, dlatego nie smuć się, co ludzie o tym powiedzą. Oddaj się Panu na wszystko i ufaj, że On sam prowadzi i doprowadzi do końca to dzieło, które w twojej duszy rozpoczął. Niech świat przeszkadza, to nic; byle się wola Boża spełniała. A ty, Jadwiniu, co o tym myślisz?
Jadwiga: Ja, Ojcze, sama nie wiem, co zrobić. Kiedyż to będę mogła Panu Jezusowi całkowicie służyć, kiedyż to każda myśl, każde słowo moje będzie dla Niego i przez Niego?! Tak tęsknię za czymś… Nie wiem, gdzie mnie Pan Jezus chce mieć. Co to za szczęście żyć tylko dla Niego, móc nie myśleć o tylu innych sprawach!
Celina: Jadwiniu, powiedz, jak ci było u sióstr w Boussu?
Jadwiga: O, bardzo dobrze, proszę mamy. Ja w Boussu jakby odżyłam. Tak miło jest znaleźć się pod dachem, gdzie Pan Jezus mieszka, gdzie On jeden jest Panem, gdzie każda chwila dla Niego jest poświęcona! Teraz ciągle obawiam się, abym w ostatecznej decyzji mego powołania nie postanowiła czegokolwiek, będąc pod wpływem wrażenia jakiegoś, więc nie wedle woli Bożej…
zwracając się do Ojca:
Ojcze, niech mi Ojciec powie, czy mam zaczynać razem z mamą, czy iść do sióstr reparatek, czy do karmelitanek, bo ciemno w duszy…
Ks. Semenenko: Drogie dziecko! Niech we wszystkim będzie wola naszego Pana! Oddaj się Jemu przez ręce Maryi, a Ona doprowadzi cię do poznania Jego woli. Nam tylko chodzić powinno o to, aby się w nas Jego myśl i Jego wola najdokładniej i najwierniej spełniła. W dzień Zwiastowania Maryja wskaże ci drogę, tylko się módl, módl się usilnie i ufaj!
Jadwiga: Ojcze, ja staram się ufać, staram się być posłuszna. Ale co dalej czynić? Ja i mama jesteśmy jakby w ciemnościach, nie wiemy nic, nie widzimy nic i tylko staramy się wierzyć, że łaska Boża wszystko zmieni.
Ks. Semenenko: Będę się bardzo o to modlił. Przyjdę do was jutro ze Mszą Świętą, po obiedzie przyjdzie o. Józef z błogosławieństwem. Ostatnio do naszego zgromadzenia wstąpił o. Stefan, którego poznałem u Cezarego Platera. Przybył z Polski, dużo zobaczył, dużo przecierpiał. Mieszkał u Raczyńskich, w Poznańskiem. A potem odbył z młodym Raczyńskim podróż po Włoszech. Jutro zapoznam was z nim, opowie o kraju, co tam się dzieje…
Teraz chodź, Jadwiniu, przejdziemy się po Rzymie. To wieczne miasto, w którym Chrystus chciał mieć podwaliny swego Kościoła. I Kościół nie rozpadnie się, choćby wrogowie nie wiem jak na to nastawali. Tak samo i wasza sprawa – choćby ludzie nie wiem jak przeszkadzali, jeśli taka jest wola Pańska, nic nie potrafią zniszczyć. Ufajcie.
Celina: Dziękujemy, Ojcze, jutro rano będziemy czekać.
Ksiądz Semenenko i Jadwiga wychodzą.
Scena 5.
Celina zamyślona, siada przy stole, składa ręce; patrząc na krzyż; mówi: Daj mi, o Panie, łaskę oddania wszystkiego w Twoje ręce… Darowałeś tyle, ukochałeś od wieków, niechże chwile dzielące mnie od połączenia z Tobą na wieki użyję dla Ciebie; niech przemieniona czynię z Tobą i dla Ciebie tylko…
Jutro święto Zwiastowania… Do Niej, do Najświętszej trzeba się uciekać, Ona uprosi wszelkie łaski… Panno wierna i najwierniejsza – módl się za nami.
Celina podpiera głowę rękami; zamyślona, wpatruje się w obraz Matki Bożej Ostrobramskiej.
Zaciemnienie, ale nie całkowite, motyw muzyczny – „Ave Maria” Gounoda czy inny; po dłuższej chwili – rozjaśnienie sceny, głos dzwonu.
Scena 6.
Wpada wzruszona Jadwiga, chwyta ręce matki i ściska je, za nią wchodzi Semenenko.
Jadwiga: Mamo, mamo! Będę z tobą! Zawsze! Fiat mihi!
Ks. Semenenko do Celiny, która powstaje: To wielkie szczęście. Jadwinia chce być twoją podporą w tym wielkim dziele. To sprawa Boża, to przede wszystkim Jego łaska.
do Jadwigi: Trzeba bardzo prosić Pana o światło i wytrwanie, a On dokończy swoje dzieło w tobie.
do Celiny: Widzisz, Bóg objawia swoją najświętszą wolę. Zamieszkacie razem, da Bóg, że przyjdą powołania… Na teraz muszę już iść. Niech was Bóg ma w swojej opiece. Chodź, Jadwiniu, odprowadź mię.
Celina: Dziękuję Ojcu! Niech Ojciec pamięta o nas, bo w duszy ciemno.
Wychodzą Jadwiga i ks. Semenenko.
Scena 7.
Celina siada przy stoliku, chwilę milczy, potem bierze papier, pióro, pisze, mówi jakby do siebie:
Dnie przebywamy smutne, trudno jak Ojciec być spokojnym. On mocno ufa, że wszystko od Boga, więc i doświadczenia tak przyjąć trzeba.
Może i ja też tego się kiedyś nauczę… A teraz – martwię się, że Jadwinia nie może się uczyć, że nie możemy zacząć dzieła, że przyszłość niepewna… Daj to, Boże, żeby to moje dziecko było szczęśliwe…
chwila milczenia
Przebyłam trzy miesiące w Patrica słaba na zdrowiu. Miewam chwile zniechęcenia i pokus, które cud Boży zniszczyć jest w stanie. Gdy powróciłam do Rzymu, zaczęłyśmy starać się o nowe mieszkanie. Chyba przeprowadzimy się na via Veneto. Kupowanie mebli i innych potrzebnych rzeczy męczące było. Dajemy lekcje języka francuskiego. Jadwinia uczy muzyki. Często chodzimy do kościoła św. Klaudiusza na błogosławieństwo… (11 XII 1884).
W ciągu tych dwóch tygodni Ojciec późno niekiedy wieczorami przychodził, gdyż pisze kazania do Lwowa. Wczoraj mówił w konferencji o miłości, którą wszystko można przezwyciężyć. On sam tyle przecierpiał w życiu, tak długo był odepchnięty przez swoich… Mówił, że widzi w tym wszystkim wolę Bożą, że to dla jego dobra Bóg go tak doświadczał…
Nasza gromadka wciąż mała. Tylko siostra Anna zawsze z nami. Tyle spraw, tyle kłopotów, trzeba jeszcze kupić materiał na obrus na ołtarz Matki Bożej, trzeba przygotować siostrzenicę Ojca do Pierwszej Komunii Świętej. Kupimy białą sukienkę, wianuszek… Dziecko już teraz jest takie szczęśliwe!
Wróciłam przed miesiącem z Polski. Szukałam miejsca na fundację klasztoru, bo chcemy otworzyć dom w Polsce, pracować dla Ojczyzny. Na razie jest kilka możliwości: Wieliczka, Przemyśl, Kęty… Zobaczymy, co Pan Bóg sam pokaże… Mieszkałam u Matki Łempickiej, której kiedyś pożyczyłam pieniądze. Ona do tej pory jest taka wdzięczna… W Kętach założyła klasztor kapucynek. Ojciec przyjechał na krótko i poświęcił kamień węgielny pod ich kościół… Właśnie wtedy, jakby mimochodem, powiedział do mnie: Tu będą kiedyś zmartwychwstanki… Oby Bóg objawił swoją wolę…
Bóg miłosierny trzyma wszystko w swym ręku i pamięta o nas, choć doświadcza i za niejedno upomina i utrudnia, aby słudzy Jego cenić umieli ubóstwo i w pokorze żywot pędzili… (11 XI 1886)
Zaciemnienie, po chwili – gwałtowny akord muzyczny.
Ktoś mówi za sceną: 18 listopada 1886 roku o. Piotr Semenenko zakończył swoje ziemskie życie.
Gwałtowny dźwięk za sceną – jakby uderzenie w metal.
Scena 8.
Wchodzi smutna Jadwiga.
M. Jadwiga: Mamo, dlaczego tak się stało? Co my teraz zrobimy? Dlaczego tak szybko Ojciec odszedł od nas? Czy taka była wola Boża?
M. Celina: na początku mówi jakby do siebie, potem – bardziej do Jadwigi:
Pod koniec października Ojciec zachorował, a choć przywykłyśmy do jego zaziębień i katarów, chwilami byłyśmy niespokojne, a chwilami trwoga do duszy wstępowała… Nic mi przeczucie nie mówiło…
Widocznie Pan Bóg tak chciał, a chciał dla zupełnego oczyszczenia Ojca od pragnień udania się i dozwolił mu tylko zarysować plan przyszłości naszej…
M. Jadwiga: Mamo, ale dlaczego nam nie odpisywał?
M. Celina: Nie odpisywał Ojciec na listy właśnie dlatego, że miał nadzieję nas wkrótce zobaczyć już w Rzymie i wytłumaczyć ustnie cały plan naszej przyszłości…
Jadwiga wychodzi.
M. Celina: przybita, siada powoli na kanapie; patrząc na krzyż, mówi do siebie: Zostałyśmy teraz same, bez naszego Ojca… Ach! Czyż kiedyś się wypowie i odczuje, i zapamięta, i jak relikwię schowa wszystko, co tchnie tym naśladowcą Jezusa, tym miłośnikiem Jego, tym synem Maryi!
Pragnę krzyż miłośnie objąć, ukochać w każdej chwili, co Bóg daje. Smutek i radość, niech wszystko Pana chwali! Ojcze nasz drogi! Nie opuszczaj nas, błogosław, pomagaj, wskaż, co czynić mamy. Z chwały i szczęścia wiekuistego błogosław twe dzieci.
Scena 9.
Rzym, pokój o charakterze zakonnym, stół z krucyfiksem; dwie Siostry: Aniela i Maria siedzą i szyją, po chwili wchodzą Celina i Jadwiga; wszystkie ubrane w skromne, długie suknie, na szyi medaliki, na głowach mogą być chustki na wzór włoski – strój jeszcze nie zakonny.
M. Celina: Siostry drogie, jaką piękną wystawę haftów urządziły nasze uczennice! Przy rozdawaniu robót była mała loteria. Wszystkim się ta zabawa bardzo podobała. Nasze uczennice śpiewały pięknie.
S. Aniela: O, jak to dobrze! Niech cały Rzym pozna naszą szkołę!
M. Celina: Mamy jeszcze jedną wielką radość: byłyśmy z Jadwinią u Kardynała Wikarego i prosiłyśmy go o pozwolenie ubrania się w suknie zakonne i o złożenie ślubów. Kardynał z wielką łaskawością zezwolił i dał zrozumieć, że życzy dopełnić sam tej ceremonii w dzień Trzech Króli.
Już 4 lata mijają, odkąd naszego Ojca nie ma z nami… Ale on z nieba nad nami czuwa! Kardynał Wikary bardzo ładnie mówił o nim. A nam dał błogosławieństwo na nasze życie i pracę.
S. Maria: Bogu niech będą dzięki! Nareszcie!
M. Jadwiga: Trzeba nam spiesznie szyć habity, welony, kupić wiele rzeczy. Teraz, gdy już będziemy miały zakonny strój i oficjalną akceptację Kościoła, będzie mogła przyjść do skutku sprawa naszej fundacji w Galicji.
M. Celina: Tak, a w najbliższym czasie musimy odprawić rekolekcje przed złożeniem ślubów zakonnych. Musimy bardzo dziękować Panu za Jego łaskawość, zbytnie wielką, dla służebnic swoich. Czeka nas jeszcze kilka ważnych wizyt, abyśmy potem mogły mieć chwile odosobnienia. A potem zabrzmi nasze, tak bardzo nasze: Alleluja!
S. Aniela: A czy nam będzie wolno nazywać się zmartwychwstankami? Ojcowie niechętnie mówią o tej nazwie dla nas. Ich, zmartwychwstańców, mają za patriotów; za takich, którzy znów chcą głosić zmartwychwstanie Polski… Ludzie nie wiedzą o tym, że oni głoszą zmartwychwstanie najpierw duchowe, odrodzenie moralne, nad którym przecież pracują wśród emigracji. Ta nazwa jest więc powodem trudności…
M. Jadwiga: O, my musimy być zmartwychwstankami, jak nam mówił nasz Ojciec, który pierwszy ukazał nam drogę życia dla Boga.
M. Celina: Kościół sam zadecyduje, jak się mamy nazywać. Wyrosłyśmy z ducha Zmartwychwstania i pozostaniemy mu wierne.
S. Maria: Proszę Matki, nasze uczennice pomogą nam, abyśmy mogły bez troski o sprawy codzienne odbyć rekolekcje – Anna zajmie się opieką nad dziećmi, a Lukrecja gospodarstwem.
M. Celina: To dobrze, moje drogie siostry, a teraz do pracy na chwałę Bożą, bo Jego łaska widocznie pozostaje z nami.
Zaciemnienie, wszyscy wychodzą; gruntowna zmiana dekoracji, dźwięki, jeszcze nieśmiałe, „Magnificat”.
AKT 3.
Scena 1.
Kaplica, dwa klęczniki biało ubrane, z zielenią, inne – nie, ołtarz;
za sceną głos ks. Semenenki:
„Przyczyna i początek tego Zgromadzenia jest Miłość Boga. Cel jego ostatni chwała jest Boża z tejże Miłości. My tedy miłujmy Boga, albowiem On pierwszy nas umiłował” („Reguła Ośmiu Błogosławieństw”).
Wchodzą: Kardynał Wikary i dwóch Zmartwychwstańców, klękają, Kardynał siada; na fotelu, po obu jego stronach stają Zmartwychwstańcy; Matki klękają na przystrojonych klęcznikach, Siostry zapalają świece i podają je Matkom; trzy Siostry stoją z boku.
M. Celina czyta powoli, klęcząc, tekst swoich ślubów, razem z datą i podpisem:
Ja, Celina Borzęcka, w obecności Trójcy Przenajświętszej, Błogosławionej Panny Maryi Niepokalanie Poczętej, Świętego Michała Archanioła, Świętego Jana Chrzciciela, Świętego Józefa, Świętych Apostołów: Piotra, Pawła i Jana, wszystkich aniołów i świętych Bożych i wobec Ciebie, Ojcze Eminencjo, oraz całego Zgromadzenia Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, ślubuję Bogu wiecznie: ubóstwo, czystość i posłuszeństwo w tem Zgromadzeniu, według jego Reguły i Konstytucyj.
Boże mój, tu obecny w Najświętszym Sakramencie Ołtarza, któryś mi sam dał wolę do złożenia tych ślubów, spraw przez Twą łaskę świętą, abym je spełniała jak najwierniej aż do końca życia mego.
Rzym, 6 stycznia 1891 roku
Celina Borzęcka C.R.
(w: T. Kalkstein, Matka Celina Borzęcka, s. 293)
M. Jadwiga po pauzie, tylko zaczyna:
Ja, Jadwiga Borzęcka, w obecności Trójcy Przenajświętszej, Błogosławionej Panny Maryi Niepokalanie Poczętej…
Najpierw ciche, potem coraz głośniejsze dźwięki „Magnificat”; zaciemnienie, uciszenie pieśni.
Narrator: W dniu 6 stycznia 1891 roku obie Matki Borzęckie złożyły swoje śluby wieczyste, a trzy Siostry – pierwsze śluby zakonne. To wydarzenie uważa się za początek oficjalnego zaistnienia w Kościele Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
Dźwięki „Magnificat”.
Scena 2.
Pokój jak w akcie II, sc. 9; wchodzą Matki i trzy Siostry; mogą być ubrane w jakieś płaszcze – stare, może peleryny; zdejmują je, mają na sobie habity i welony, Matki – również krzyże profesyjne.
M. Celina: Przeżyłam dziś wielką radość i dzielę się z wami, drogie siostry. Ksiądz Kardynał wzywa mnie do Krakowa, obiecuje umożliwić fundację w Polsce. Jakie to szczęście i łaska Boża! Dopiero pół roku temu złożyłyśmy śluby, a już otrzymujemy sowitą nagrodę za wszystkie próby i cierpienia.
M. Jadwiga: Znać, że Bóg błogosławi naszemu małemu zgromadzeniu.
M. Celina: A jak idą tutaj, w Rzymie, nasze dzieła apostolskie?
Siostra 1: Wielebna Matko, dzisiaj miałam lekcję katechizmu dla młodszych dzieci w naszej parafii. Już od miesiąca je uczę i nie mogę się nadziwić, jak łatwo chłoną te młode dusze wszystkie prawdy Boże. O, w ich sercach Bóg naprawdę mieszka!
Siostra 2: Ja chodziłam dzisiaj do chorych. Jakże wielu jest potrzebujących pomocy! I myślę sobie, że jeszcze większej pomocy potrzebują ich dusze. Brak kogoś, kto by powiedział im kilka słów o Bogu, kto by pocieszył, dał nadzieję…
A w Polsce – jakże by się przydała taka nasza praca! Pan Bóg łaskaw, że pozwala nam wrócić do Ojczyzny. Wrócić – i pracować dla Niego.
M. Celina: Tak! Podziękujmy Bogu w milczeniu za wszystko!
Wszystkie składają ręce w skupieniu, chwila milczenia.
M. Celina: Niedługo zaczniemy budowę domu w Polsce. Wszystko wskazuje na to, że najlepszym miejscem będą Kęty. Rozglądałam się tam za placem – kupimy chyba ten niedaleko ojców reformatów. Stoi tam taka mała chata – tam zaczniemy nasze życie zakonne, a potem będziemy budować duży klasztor.
Niech tajemnica Zmartwychwstania promieniuje w tamtych stronach. Tam ludzie tak spragnieni słowa Bożego, dobroci. Zaczniemy katechizację dzieci, a myślę, że i dorośli będą chętnie przychodzili na nasze nauki. Ty, Jadwiniu, będziesz uczyła robót ręcznych i śpiewu.
M. Jadwiga: Pod opieką Świętego Jana Kantego będzie się rozwijało nasze dzieło. Może założymy też domy w innych miejscach… Nas tak jeszcze mało…
Siostra 3: Ale będzie więcej, proszę Matki, na pewno będzie nas więcej! Pan Bóg prowadzi nas swoją ręką i daje nam znaki, że miła Mu jest nasza działalność. A i dla Ojczyzny naszej zrobimy coś dobrego…
M. Jadwiga: O tak, będziemy dużo pracować w Polsce. Polska rzeczywiście musi zmartwychwstać – przez odrodzenie serc, przez moralną odnowę całego społeczeństwa.
Gdy ojcowie zajmują się pracą wśród mężczyzn, my zajmiemy się kobietami i dziewczętami polskimi. Ile tu trzeba zrobić! Ile nadziei tchnąć w serca! Nauczyć prawdziwej i silnej wiary!
M. Celina: A także nauczyć rzeczy praktycznych i zająć się ubogimi dziewczętami. I to będzie nasza główna praca. Trzeba założyć szwalnię dla dziewcząt, internat dla studentek, przedszkole dla dzieci. Trzeba modlić się i ufać, że Bóg da potrzebne siły i środki do przeprowadzenia tylu dzieł, że przyśle dużo dobrych, ofiarnych powołań, abyśmy podołały wszystkiemu.
po chwili: Za kilka dni opuszczę Rzym i pojadę do Kęt. Zacznę rzucać ziarna pod ten siew… Oby ta praca była na chwałę Zmartwychwstałego Pana…
Siostra 2: Proszę Matki, nasz Ojciec czuwa z nieba i pomaga nam we wszystkim. Musimy ufać, że zwyciężymy wszystkie przeszkody. Przecież to Boża sprawa! Jeśli Matka pozwoli, chętnie pojadę na nową fundację…
M. Celina: Dziękuję ci, kochane dziecko. A teraz, drogie siostry, niech każda odejdzie do swoich obowiązków. Siostro Jadwigo, przygotuj, co mi będzie potrzebne na drogę. Chcę wyruszyć jak najprędzej do Polski.
Wszystkie Siostry wychodzą, także matka Jadwiga.
Scena 3.
Matka Celina siedzi chwilę w milczeniu sama; pukanie do drzwi.
M. Celina: Proszę wejść!
Ks. Przewłocki wchodzi ubrany ciemno, w pelerynie: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
M. Celina: Na wieki wieków. Witam ojca serdecznie!
Ks. Przewłocki: Wielebna Matko, składam mój najgłębszy szacunek dla małego zgromadzenia sióstr zmartwychwstanek. Oby rozwijały się na chwałę naszego Pana. Chciałem przedstawić Matce naszą propozycję i zarazem gorącą prośbę. Zgromadzenie zmartwychwstańców objęło placówkę w Bułgarii. Tam bardzo potrzeba posługi kapłańskiej. Tam są ludzie dobrzy, ale ciemni, im nikt nie mówi o Bogu. To dusze otwarte, ale jakże zaniedbane! Matko wielebna, zgromadzenie zmartwychwstańców chciałoby mieć przy sobie siostry, które by pomogły w trudnej pracy.
M. Celina: Ojcze! Ależ to niemożliwe! Nasze zgromadzenie jest tak małe! Tutaj, w Rzymie, przydałoby się nas więcej, tyle jest pracy. A wiedz, ojcze, że jadę zakładać placówkę w Polsce – mamy już pozwolenie Kardynała. A kto wie, może to nie będzie jeden dom, może da Bóg, że uda nam się założyć kilka – może w stolicy, może w grodzie Matki Boskiej…
Nasza Polska biedna… Uważam, że właśnie tam przede wszystkim powinnyśmy nieść światło wiary i wykształcenia… Tak… Siostra Jadwiga mogłaby założyć szkołę zawodową dla dziewcząt…
Chwila pauzy.
Ks. Przewłocki: Niech Bóg szczęści we wszystkich dziełach sióstr. Ufam, że praca podjęta z takim trudem wyda wspaniałe owoce. Ale, Matko, Bułgaria tak bardzo potrzebuje naszej pomocy. Tam nie ma kapłanów, tam panuje ciemnota, tam ludzie będą wdzięczni za każde dobre słowo i promyk światła. Niech Matka o tym pomyśli.
M. Celina po pauzie: Jak się nazywa ta miejscowość, gdzie mieszkają ojcowie?
Ks. Przewłocki: Malko Tirnowo.
M. Celina: Czy są jakieś warunki do rozpoczęcia pracy przez siostry? Jakieś fundusze, projekty?
Ks. Przewłocki: Matko, są dusze spragnione Boga, dusze życzliwe, a o resztę Pan Bóg się zatroszczy.
M. Celina: A więc będzie Jezusowe ubóstwo… pauza, po chwili, z mocą: Dobrze! Jedziemy! Czuję, że tam Bóg nas wzywa!
Ks. Przewłocki podnosi się: Bóg zapłać, wielebna Matko. Pomówimy kiedy indziej o szczegółach. Teraz zostańcie z Bogiem.
Wychodzi; Matka Celina chwilę siedzi nieruchomo, potem sięga po swój różaniec zawieszony u pasa i zaczyna się cicho modlić; zaciemnienie, pogodna muzyka.
Narrator: Zgromadzenie zmartwychwstanek rozwijało się i zakładało nowe placówki apostolskie. Poza klasztorem macierzystym w Rzymie powstał dom nowicjatu w Kętach, potem placówka w Częstochowie, gdzie siostry prowadziły Zakład św. Jadwigi. Tam też założyły pracownię robót kościelnych, szwalnię i dom rekolekcyjny dla pań z inteligencji.
W Warszawie powstał Zakład Dobrego Pasterza, otwarto wielką szkołę elementarną oraz ochronkę dla ubogich i opuszczonych dzieci. Prowadziły też siostry z ogromnym poświęceniem misję w Bułgarii, pracując razem z ojcami zmartwychwstańcami pośród unitów. Zgromadzenie zawitało także za Ocean. W Chicago powstał dom nowicjatu i inne dwa klasztory.
Obie Matki Borzęckie były bardzo czynne: odbywały wizytacje, czuwały nad życiem sióstr, interesowały się dziełami apostolskimi. Uczyły ducha Zmartwychwstania, miłości we wspólnocie, dążenia do Boga. Matka Celina ufała, że zarządzanie zgromadzeniem przekaże swej młodej córce, Jadwidze. Tymczasem Bóg chciał inaczej. 27 września 1906 roku Jadwiga umarła w Kętach.
Scena 4.
Pokój jak poprzednio.
M. Celina już odtąd jakby postarzała, nieco pochylona, poważniejsza; siedzi sama, mówi niejako do siebie: Pan Bóg odjął mi to, co po ludzku dawało mi pewność, ażeby pokazać, że dzieło Jego na Nim jedynie ma się opierać. pauza
Pozostał mi tylko Bóg, który jednoczy mnie coraz ściślej ze sobą, wypełnia moją duszę prawdziwym życiem, z pragnieniem wciąż rosnącym wieczności. (Rzym, 6 V 1908)
Bierze do rąk ręczną robótkę, robi kilka ściegów.
Siostra 1 wchodzi: Proszę wielebnej Matki, niech Matka trochę odpocznie. Trzeba szanować zdrowie i siły. Zgromadzenie bardzo jeszcze potrzebuje Matki.
M. Celina: Nie, moja siostro, odpocznę w niebie. Teraz jeszcze czeka mnie wizytacja domów, i to nie tylko w Polsce, ale i w Ameryce. Musimy też zwołać pierwszą kapitułę generalną, aby wydać postanowienia co do najważniejszych spraw. Trzeba przygotować Konstytucje, aby przedstawić je watykańskiej Kongregacji do Spraw Zakonników, abyśmy już na zawsze mogły być w Kościele… Moje dziecko, tyle jeszcze pracy…
Siostra 1: Niech Pan Jezus doda kochanej Matce sił…
M. Celina: Wiesz, moje dziecko, życie moje było pasmem tak wielkich łask i zmiłowań Bożych, że mogę tylko uwielbiać niezmierną dobroć Bożą i Jego hojność dla mnie. Pamiętaj, by kiedyś przy zwłokach moich odśpiewano za mnie dziękczynne „Magnificat”. (VIII 1913)
Powoli wychodzi.
Scena 5.
Ks. Przewłocki wchodzi, mówi do Siostry 1:
Ona wam wkrótce umrze. Czy nie widzicie, że ona już żyje w wieczności? Ciałem jest tylko na ziemi, a duchem jest już w niebie.
Siostra 1 podchodząc do przodu, mówi do publiczności: Odeszła do Pana dnia 26 października 1913 roku w Krakowie, prosząc siostry, by zawsze były jedno. Przed śmiercią szepnęła jeszcze: „Moje cierpienia ofiaruję Bogu… Błogosławię… W Bogu na zawsze szczęście”.
Wchodzą wszystkie Siostry, śpiewają „Abyśmy wszystkie razem szły” lub inną pieśń ze słowami „Aby były jedno”.
Siostra 2: Matkę Celinę Borzęcką, Założycielkę zmartwychwstanek, Kościół beatyfikował dnia 27 października 2007 r.
Charyzmat Zmartwychwstania
Charyzmat Zmartwychwstania
Tchnienie Ducha
Dar wiary że On żyje
Życie tryskające z przelanych kropli krwi
Charyzmat Zmartwychwstania
uwielbienie Miłości Wcielonej
uwielbienie Miłości Umęczonej
posłanie
Idźcie i powiedzcie braciom
Charyzmat Zmartwychwstania
czuwanie w Ogrójcu
pod Krzyżem
przy Grobie
wspólna droga
przez ciernie przez upadki przez świt
to nie ja Panie
to Twoja łaska we mnie jak w naczyniu
Charyzmat Zmartwychwstania
pewność przyszłego spotkania
jedno serce z łamiącymi Chleb codzienny
kropla nadziei w szarości bólu rozpaczy
Charyzmat Zmartwychwstania
Niech się stanie co chcesz
przeze mnie
we mnie
dla Ciebie
Boże Zmartwychwstały Synu Niewiasty
Boże Zmartwychwstały ciszo oczekiwania
Miłości w którą tak trudno uwierzyć
S. Elżbieta Maria Płońska CR