W 1905 roku Zgromadzenie otrzymuje „Decretum laudis” – pierwszą oficjalną aprobatę władz kościelnych. Jadwiga została formalnie mianowana asystentką generalną, przestała być przełożoną w Kętach. Czuwała nad funkcjonowaniem placówek Zgromadzenia w Polsce, troszczyła się o prawidłowy rozwój apostolatu, a także o byt materialny, o zdrowie sióstr i o ich postęp w dziedzinie życia duchowego, a szczególnie o właściwe sprawowanie obowiązków przez przełożone. A czyni to z wyrozumiałością dla słabości natury ludzkiej, dla niezawinionych braków dobrego wychowania. Zdawała sobie sprawę, że nie wszyscy otrzymali od Boga i od rodziny to co ona. „Widzę, żem słaba i litująca się bardzo. Już trudno, taki to pokarm duchowy ssałam od dzieciństwa, od niemowlęctwa życia duchowego: miłość, litość, miłosierdzie, przebaczenie, nadzieję przeciw wszelkiej nadziei” [31].
Była wrażliwa nie tylko na niedostatki natury moralnej, ale starała się też ulżyć biedzie, pomóc rodzinom dzieci uczęszczających do przedszkola. W liście do sióstr w Rzymie pisze o jednym znamiennym fakcie skutecznej pomocy: „Najlepsza pani Wrotnowska chciała uczcić dzień moich imienin kwiatami i czekoladkami. Przypadkiem dowiedziałam się o tym wcześniej i bardzo ją prosiłam, aby kwiaty i czekoladki zamieniły się w … czy zgadniecie? W zupę dla najbiedniejszych dzieci naszego przedszkola. Dała nam 10 florenów i zaraz zakupiono worek mąki, worek kaszy i ziemniaków. […] W ten sposób te biedne maleństwa nie będą wystawione na mróz przez dwie godziny i szukanie swoich matek, które poza domem zarabiają na chleb. Żebyście widziały radość tych dzieci i jak chwaliły posiłek. […] Od dawna pragnęłyśmy móc okazać miłosierdzie. Św. Jadwiga nas wysłuchała. Mamy nadzieję, że inni bogatsi mieszkańcy Kęt zechcą w przyszłości udzielać tej jałmużny” [32].
Litość i miłosierdzie stosowała zarówno wobec współsióstr, jak i wobec wychowanków szkół i ochronek. Pouczała siostry: „Proś Pana Jezusa o większą miłość. Widzieć braki, dziwić się niedoskonałością – to nie jest miłość”. „Ucz się zachęcać i umilać pracę, a dawać wszystkim ciepła najwięcej” [33]. „Utarło się – wspomina siostrzenica, Helena Duninowa – że była sucha i chłodna, tymczasem, owszem, była męska, zwłaszcza rozum miała niepospolity i bardzo logiczny, ale to było serce ogromne, ciepłe, szerokie, wielkie serce” [34].
W młodości kryła się z własnymi uczuciami, była powściągliwa, opanowana, zamknięta w sobie. W wieku dojrzałym rozumie, że „potrzeba miłości niezmiernej w obejściu się z duszami”. Coraz więcej serdeczności pojawia się w listach pisanych do sióstr: „Niech Ci Bóg dopomaga i błogosławi, moja kochana. Tulę Cię do serca mego z całą szczerością mego oddania” [35]. „Niech kochanym siostrom Pan Jezus dopomaga, wspiera, przytula, natchnienie daje, miłością rozgrzewa” [36].
Na kilka miesięcy przed śmiercią doświadczył Pan Jadwigę bolesnym cierpieniem, jakiego doznała ze strony kilku, tak przez nią kochanych, sióstr. Jakże bliskie były dla niej słowa Psalmu 55: „gdyby lżył mnie nieprzyjaciel, z pewnością bym to znosił […]. Ale to jesteś ty, mój rówieśnik, mój zaufany przyjaciel, z którym żyłem w słodkiej zażyłości”. W tajemnicy przed przełożoną generalną kilka nadgorliwych sióstr zastanawiało się, czy Matka Jadwiga jest odpowiednia osobą, by po śmierci leciwej już Matki Celiny stanąć na czele Zgromadzenia. Krytykowały w Jadwidze zbyt światowe, ich zdaniem, maniery, formy wielkiego świata, a z drugiej strony rygorystyczne wymagania w wypełnianiu prawa zakonnego.
Trudno interpretować takie zachowanie osób, które oczywiście kochały Zgromadzenie, ale przecież nie więcej niż te, które to dzieło z takim trudem do życia powołały. Jadwiga została poinformowana o nieporządkach we wspólnocie, jednak nie ujawniła tego faktu przed Matką Celiną i nikomu nawet odczuć nie dała swojej niechęci czy żalu. Przyjęła to cierpienie jako osobistą ekspiację za błędy wynikające z niedoświadczenia, a nie ze złej woli – zinterpretowała ówczesna kronikarka, s. Regina Gostomska [37].
W ponad rok po śmierci Matki Jadwigi jedna z sióstr, dręczona wyrzutami sumienia, kajała się przed Matką Celiną z powodu krzywdy wyrządzonej również przez nią Matce Jadwidze. Otrzymała taką odpowiedź: „Nie poruszajmy tych bolesnych szczegółów przeszłości. Wiedziałam od początku, że powinnam złożyć w ofierze głęboką boleść Matki Jadwigi. Taiła ją nawet przede mną, aż w końcu przed samą śmiercią – jakby ją przeczuwając – osłoniła mi swój krzyż. Kochała was wszystkie i tylko dobra waszych dusz pragnęła” [38].
W dniu śmierci Jadwigi, 27 IX 1906 roku kronikarka zapisała: „Całą siłą i gorącością uczucia nadprzyrodzonego kochała Pana Jezusa, a Zgromadzenie jako Jego dzieło, do którego On ją powołał. Kochała duszę każdą, którą Bóg jej powierzył. Ta wielka jej miłość, delikatność duszy, z jaką bolała nad każdą niewiernością i nieporządkiem w Zgromadzeniu, może przyśpieszyła chwilę jej wyzwolenia” [39].
To „wyzwolenie” nastąpiło w nocy 27 IX 1906 roku. Pozornie nic nie wskazywało na tak bliski koniec. Wprawdzie Matka Jadwiga nigdy nie miała dobrego zdrowia, ale w dniu poprzedzającym zgon na nic się nie skarżyła. Siostry wiedziały tylko, że obie Matki długo rozmawiały, i domyślały się, że rozmowa była trudna, bowiem ważyły się w tym czasie niełatwe sprawy Zgromadzenia.
Po wspólnych wieczornych modlitwach, którym przewodniczyła Matka Jadwiga, po udzieleniu błogosławieństwa pozostała jakiś czas w kaplicy, a następnie długo chodziła po ogrodzie klasztornym, odmawiając różaniec. Zmarła po północy w obecności kilku sióstr i wezwanego kapłana, który udzielił absolucji i sakramentu namaszczenia. Matkę Celinę, która mieszkała w sąsiednim pokoju, obudzono, kiedy przyszedł lekarz i stwierdził, że przyczyną śmierci był anewryzm serca.
Matka Celina w pierwszej chwili nie mogła uwierzyć w śmierć córki, chciała jeszcze ratować, ale lekarz potwierdził zgon. „Czy ja to przeżyję? Co ja bez niej zrobię?” – zawołała i udała się przed Najświętszy Sakrament do kaplicy. Po długiej modlitwie wyszła i powiedziała do sióstr te znamienne słowa: „Nie ma rzeczy, której by dusza z miłości do Pana Jezusa nie wytrzymała”. Starała się zachęcić siostry do poddania się woli Bożej, a o Jadwidze mówiła: „Ja tak na niej polegałam, ale Pan Jezus zapragnął ją dla siebie, a nam odjął to, co mi bezpieczeństwo i pokój po ludzku dawało. Ja tylko Jemu ufam, bo co bym zrobiła teraz, gdy takiej pomocy zabrakło” [40].
Pogrzeb odbył się 29 września. Przyjechała najbliższa rodzina, przybyło wielu kapłanów, którzy ją znali, szanowali i cenili. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył ks. Władysław Orpiszewski CR, który podczas Mszy św. powiedział: [Jadwiga Borzęcka], „poświęcając Bogu swoje dziewictwo, stała się współmatką licznej rodziny zakonnej, dla której miała gorącą miłość i okazała w czynie wszystkie zalety i cnoty naszych przedziwnych matek polskich, łącząc w sobie rozum i męski hart duszy z gorącym sercem i szlachetnością, które budują wielkie rzeczy, a niewysłowionym urokiem energii i łagodności zdobywają serca i wolę. […] Umiała, używając swej władzy, łączyć to, co jest niesłychanie trudnym: powagę imponującą ze słodyczą zniewalającą więcej miłością niż przewagą silnej woli” [41]. A s. Antonina Sołtan, przejmując po Matce Jadwidze obowiązki asystentki przełożonej generalnej, powiedziała do sióstr: „ Śp. droga Matka nasza zostawiła nam najpiękniejszą spuściznę po sobie: wzór miłości, zaparcia się, poświęcenia i jedności” [42].
Pochowana została w grobowcu na cmentarzu w Kętach. W 1913 roku w tymże grobowcu spoczęły zwłoki Matki Celiny. W 1937 roku nastąpiła ekshumacja ich prochów, które zostały przeniesione do krypty pod kaplicą sióstr zmartwychwstanek. W 2001 roku odbyła się kolejna ekshumacja i prochy obu Założycielek Zgromadzenia spoczęły w sarkofagu w kościele parafialnym Świętych Małgorzaty i Katarzyny.
Zarówno błogosławiona Matka Celina, jak i Sługa Boża Matka Jadwiga nie były kętczankami z urodzenia; stały się nimi przez zamieszkanie, przez pracę apostolską i przez miejsce wiecznego spoczynku ich prochów. Obie nadal czuwają nad „miłymi Kątkami”.
Ufamy, że Sługa Boża Jadwiga szczególnie wstawia się u Pana za młodzieżą dorastającą i uczącą się, za poszukującymi swojej drogi życia, za nauczycielami i wychowawcami, za misjonarzami w dalekich krajach, wypraszając dla wszystkich łaskę męstwa i wytrwania w radosnym pełnieniu woli Bożej.