homilia – Ks. Arcybiskup Stanisław Nowak

Umiłowane Zgromadzenie Sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa na czele z Matką Prowincjałką, radnymi, przełożonymi zakonu z przełożoną miejscową, drodzy księża, drogi Ojcze Generale Józefie, podprzeorze, przedstawiciele Księży Zmartwychwstańców, księża, którzy pracowali tutaj, służyli u Sióstr Zmartwychwstanek jak Ks. Prałat Marian Wojcieszak, wszyscy księża przyjaciele, wszyscy drodzy, którzy przybywacie na to piękne nabożeństwo i bardzo ważne w historii Zgromadzenia, nasze miasto Częstochowa na czele z Panem inż. Sobusiem, prezydentem miasta. Kochane dzieci, bardzo się cieszymy, że jesteście. Wiem, że homilia będzie trochę ponad waszymi głowami, bo przemawiam głównie do sióstr, ale wy jesteście tak mądre, tak dobrze uczone przez Siostry Zmartwychwstanki, że pewne rzeczy pojmiecie i zapamiętacie.

Jest racja, że my tutaj uobecniamy datę 27 października 2007 r., uobecniamy ją tutaj, w Częstochowie, na Jasnej Górze, bo Zgromadzenie powstałe w Rzymie zakorzeniło się od samych początków w Polsce, również w Częstochowie. Jest racja, by tu, gdzie są źródła mocy Zgromadzenia, żeby tutaj Bogu dziękować za wielki dar beatyfikacji matki Założycielki, błogosławionej Celiny Rozalii Leonardy z Chludzińskich Borzęckiej.
Główne racje podała nam Matka Prowincjałka, która nas witała, matka przełożona Zgromadzenia, która przedstawiła jak to jest z tą Częstochową, dlaczego my tutaj jesteśmy. Bardzo piękny tekst Matki Założycielki zwrócony do Matki Bożej zacytowała. Jak Matka Celina pięknie się modliła do Matki Bożej, jak ufała Matce Bożej. Ale najważniejsze jest to, że tutaj, w Częstochowie powiedziała swoim siostrom na dworcu na pożegnanie: „Bądźcie święte”. To jest testament, to jest kierunek Zgromadzenia, który wytyczyła – „Przez Maryję do Chrystusa”. Kiedy tutaj dziękujemy za dar beatyfikacji, to jesteśmy na tej drodze, która jest kierunkiem – przez Maryję do Chrystusa. Zgromadzenie jest na wskroś chrystocentryczne, paschalne, Jezus ukrzyżowany i zmartwychwstały, ale przecież do Niego prowadzi Matka Boża. Ona nas uczy krzyża, uczy nas zmartwychwstania. I dlatego są racje, byśmy tutaj wielkim sercem dziękowali za dar beatyfikacji.

Spójrzmy na tę nową błogosławioną, Celinę Rozalię Leonardę z Chludzińskich Borzęcką. Kiedy żyła? W 1833 r. urodziła się w Antowilu koło Orszy na Białorusi. Pochodziła z rodu, który z kolei pochodził z Chludni z łowickiego. Umarła w 1913 r. w Krakowie przy ul. Batorego 8. Dlaczego ten dom jest mi miły? To osobisty element. Jak zaczynałem szkołę, zamieszkałem w tym domu przynależącym do Księży Zmartwychwstańców prawie na tydzień, później ten dom Księżom Zmartwychwstańcom komuniści odebrali, wyrzucili nas. Ale pierwsze moje kontakty ze szkołą, z kaplicą to były przy ul. Batorego 8.

Życie bł. Celiny jest własnością Zgromadzenia i najbardziej, bardzo, bardzo kochają Matkę Siostry Zmartwychwstanki, ale błogosławieni są własnością i radością całego Kościoła. Bł. Celina została dana nam wszystkim jako wzór. I rzeczywiście ta błogosławiona może świecić przykładem wszystkim stanom.

Najpierw z racji na młodość – kochane moje dzieci – i z racji na życie rodzinne. Urodziła się w rodzinie bogatej właścicieli majątków na Białorusi, dawne ziemie Rzeczypospolitej. Rodzina była bardzo religijna. Ojciec był stanowczym, praktykującym katolikiem, matka była bardzo pobożna, pełna kultury ducha, uczciwości i ona właśnie uczyła córkę i pozostałe dzieci drogi do Matki Bożej. Matka Boża Ostrobramska, bo była związana z Wilnem, była czczona w domu. I Ona była, jak sama Matka Celina wyznała „opiekunką dzieciństwa i spokojnych lat młodości”.
Piękna, młoda dziewczynka, potem dziewczyna szuka Boga, żyje w pięknej rodzinie i szanuje rodziców. Pisze o sobie: „Tu mając 13, 14, 15 lat chciałam być świętą, postanowiłam sobie zostać świętą i tu, w młodości nawet zadawałam sobie umartwienia, a do bliskiego, ślicznego kościoła często się wymykałam i tyle łask w modlitwie cichej i porywającej doznałam”. Jaka piękna młodość. Bardzo uczuciowa, miała tę uczuciowość bardzo rozwiniętą po matce. Uczuciowość polską, szczerą, otwartą, ale mocna jakoś w tym charakterze. I widzimy, że nawet jako młoda panienka na dworze umartwiała się, praktyki pokutne sobie zadawała w tym młodym wieku. A to, co najpiękniejsze, kościół był dla niej bliski i śliczny, dlatego się tam wymykała. Ma więc Matka Celina wiele do powiedzenia przez swoje dzieciństwo i młodość. Porywająca do Boga młodość.

Ma wiele do powiedzenia rodzinom. Pochodziła z rodziny właścicieli ziemskich. Potrafiła żyć modlitwą, kościołem, pracą nad sobą.
Celina ma wiele do powiedzenia małżonkom, bo wyszła za mąż mając dwadzieścia lat. W Wilnie przyjęła sakrament małżeństwa. Wyszła za mąż mimo wielkiego pragnienia by być zakonnicą. Wtedy tak bardzo rodzice nie pytali się córek, czy chcą iść do zakonu czy chcą wyjść za mąż. Tylko szukali dla wielkiej panienki odpowiedniego człowieka, by się jakoś dobrze skoligacić. Wyszła za mąż po wielkich rekolekcjach, jakie odprawiła. Musiało ponieść ofiarę pragnienie, by być siostrą zakonną. Złożyła tę ofiarę, wyszła za mąż za Józefa Borzęckiego, pana na Obrembszczyźnie, blisko Grodna. Małżeństwo było piękne. Żyła z uczuciem marności tego wszystkiego, co świat nazywa szczęściem. Opiekowała się biednymi, prowadziła życie kulturalne na dworze, prowadziła działalność społeczną. To nie była zapatrzona w majątek pani dworu, tylko kobieta działalności miłosiernej, społecznej, kulturalnej. Miała czworo dzieci, dwoje umarło wcześnie. Wychowała bardzo dobrze dwie córki, żeby umiały szyć szerzej niż tylko dyktuje dobra pozycja społeczna ludzi dworu. Wymagała od dzieci wyrzeczenia, skromności, myślenia, że to co mają nie jest tylko ich własnością, ale mają się tym dzielić z drugimi. Wymagała od dzieci, tępiła kłamstwo, nawet tzw. konwencjonalne. Dzieci żyły prawdą.

Matka Celina jest wzorem wierności, pobożności, umiłowania męża. Mąż umarł wnet, ale zanim się to stało, naprawdę była pielęgniarką swojego męża. Przebywała w Wiedniu kilka lat, opiekowała się mężem, który był sparaliżowany. Mąż ją kochał do końca, podziwiał za dobroć. Piękna żona, wierna, dobra. Mąż przed śmiercią powiedział: „zawsze przeczuwałem, że po mojej śmierci zostaniesz zakonnicą. Była przy tym zaradną gospodynią, sprytną. Dla wszystkich, którzy kochają Ojczyznę, a wszyscy tacy jesteśmy, jest wzorem patriotyzmu, tak jak wszyscy prawie błogosławieni i święci tego czasu. Bardzo się angażowała w powstanie styczniowe, wspomagała to powstanie na Obrembszczyźnie. Nawet poszła na pewien czas do więzienia w Grodnie wraz ze swoją córką Jadwigą, przyszłą współzałożycielką. Okupiła cierpieniem swoją działalność na rzecz powstańców powstania styczniowego.

Bł. Celina jest przykładem dla wdów i wdowców. Dała sobie radę po śmierci męża, była zaradna, a przy tym zakochana w Bożej sprawie. Wychowywała bardzo gorliwie swoje dwie córki, Celinę, która wyszła za mąż za Hallera z Giebułtowa na Kielecczyźnie i drugą Jadwigę, ufajmy, że wnet będzie błogosławioną. Zostawiła „Pamiętnik dla córek”. Można się uczyć z tego pamiętnika właśnie wychowywania. Później przeszczepiła charyzmat pedagogiczny swoim siostrom, kazała im wychowywać, wychowywać, wychowywać, ale to wszystko miała w sobie i to wszystko oddała, co w sobie posiadała.

W okresie wdowieństwa jest pod wpływem wielkiej działalności wspaniałego, też kandydata na ołtarze, mistyka, O. Piotra Semenenki, jednego ze współzałożycieli Zmartwychwstańców. Wzięła jako misterium główne – zmartwychwstanie Chrystusa, ale nie jakoś ogołocone, samo w sobie zmartwychwstanie, tylko zmartwychwstanie, do którego dochodzi się przez krzyż. Duchowość zmartwychwstańska zarówno Sióstr jak i Księży Zmartwychwstańców nie jest absolutnie duchowością jakiegoś optymizmu, jakiejś tylko radości, że Chrystus zmartwychwstał. To jest punkt dojścia, ale tu na ziemi trzeba się zanurzyć w krzyżu, w męce Boga. I dlatego miłość krzyża u Semenenki i u pierwszych zmartwychwstańców i u Matki Celiny jest ogromna. Wrażliwość zachowała, ale umiała to wszystko ukrzyżować. Miała polski charakter bardzo uczuciowy, sentymentalny, mówimy nieraz popularnie sangwiniczny, skłonny do wesołkowatości, pewnej płycizny duchowej, ale to wszystko ukrzyżowała pełnieniem Woli Bożej. Miłość to jest pełnienie Woli Bożej, to jest ważne, jak Bóg chce człowiek powinien się do tego dostosować. Ona całkowicie poddała cały ten swój temperament duchowej działalności krzyża.

Oczywiście jest wzorem dla wdów, które potrafią konsekrować swoje wdowieństwo. Niedługo będzie w Kościele Imienia Maryi w Częstochowie taki czas rekolekcji dla wdów konsekrowanych. Wprowadzamy taki stan w archidiecezji – wdów konsekrowanych. Chcą żyć we wdowieństwie przy wielkim oddaniu się Bogu. Jest wzorem dla wszystkich wdów, zwłaszcza dla tych, które wdowieństwo potrafią Bogu oddać, konsekrować.

Matka Celina ma najwięcej do powiedzenia zmartwychwstańcom a zwłaszcza zmartwychwstankom. O. Semenenko ułożył pierwszą regułę dla Sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, „Regułę ośmiu błogosławieństw”. Matka Celina wprowadzała tę regułę wraz z córką Jadwigą. Wszystko zaczęło się w Rzymie. Reguła oparta na duchowości zakonnej zmartwychwstańczej właśnie przez krzyż do zmartwychwstania, na ubóstwie, na miłości jako centralnej wartości. Takie zgromadzenie trzeba było jednak krzyżem okupić. I okupiła tym krzyżem, bo ledwo zaczęło istnieć zgromadzenie, zaczęły się takie ataki ze wszystkich stron, że wydawało się, że ono musi zniknąć. Nawet biskupi wspaniali z Krakowa i inni nie byli za tym zakonem. W ogóle cały ten świat polski uważał, że zakon powstaje jako coś niepotrzebnego, dość tych zakonów, po co jeszcze zakłada nowy zakon. A święci, którzy mają charyzmat od Boga, oni muszą zakładać nowy zakon, bo Bóg im mówi, że tak trzeba. I trzeba się męczyć, cierpieć, pokonywać różne trudności. Bóg doświadcza krzyżem. On bardzo w tej dziedzinie ją doświadczał. Próbowano ją połączyć z innym zakonem, ale Bóg też pobłogosławił i zgromadzenie powstało. Wielka w tym zasługa najpierw księdza potem kardynała Bolonii Giacomo Della Chiesa, przyszłego papieża Benedykta XV. Matka Celina przepowiedziała mu, że zostanie papieżem. Zakon w trudności, w krzyżu, można powiedzieć, w takiej krwi się rodził. Postawiła na tym, o czym była przekonana, jak chciano łączyć zakon z innym czy zmienić nazwę. Zmartwychwstańcy radzili im, żeby się nazywały Siostrami od Zwiastowania, a nie od Zmartwychwstania powiedziała mocno: „Będziemy Zmartwychwstankami albo będziemy niczym”. Właśnie pilnowała tej łączności krzyża za zmartwychwstaniem. Albo pójdziemy drogą radykalną, niosąc krzyż i w ten sposób do zmartwychwstania, albo niczym, znikamy. Kardynał Parocchi zatwierdził regułę początkową. Powiedział, że reguła jest wspaniała, oby Bóg dozwolił, żeby była wypełniana. Wiadomo, że reguły mogą być wspaniałe, ale one są wspaniałe, jak się reguły wykonuje.

I tak żyła Matka Celina, zakładając to zgromadzenie. Ostatecznie ono powstało, siostry otrzymały dekret pochwalny, czyli papieskie zatwierdzenie w 1905 r. i zakon zaczął się rozwijać już za życia Założycielki w Rzymie, ale bardziej w Polsce. Kęty – zaczęło się od wiejskiej chaty, teraz tam jest, można powiedzieć dom macierzysty i tam błogosławiona ze swoją córką spoczywa. Poszła później do Bułgarii, do Ameryki – do Chicago, przyszła też do Częstochowy.

Przemawia do nas o jej świętości dzisiejsza liturgia. Przemawia do nas św. Paweł. Pokazuje te wartości, którymi bł. Celina żyła. Jaka to wartość? Św. Paweł mówi, że największa wartość to jest poznanie Chrystusa. Kto poznał Chrystusa – ma największą wartość. Ona poznała Chrystusa i dlatego szła tak pięknie, konsekwentnie przez życie aż do tego, ze po takich trudnych badaniach, jakie dzieją się w Rzymie i wcześniej jeszcze w tym przypadku w Krakowie proces osiągnął swój rezultat i została błogosławioną. Poznała Chrystusa a jeśli Jego poznała, to wszystko musiało być możliwie najlepiej. Nie wystarczy poznać Chrystusa, trzeba się wyzuć ze wszystkiego, byle Chrystusa pozyskać. Ona wszystkiego się pozbyła, i tych majątków na Obrembszczyźnie i gdzie indziej. Tak jak mówi św. Paweł, że wszystko trzeba uważać za śmieci, to co przeszkadza w poznaniu Chrystusa. Wszystko sobie poczytuje za gnój, za śmieci, byleby Chrystusa pozyskać. Tak św. Paweł – ona szła podobną drogą. I odważnie upodabniała się do śmierci Chrystusa, żeby zmartwychwstać. Odważnie szła w wymiar krzyża, z jej listów wynika to wielkie umiłowanie krzyża, aż do posądzenia Zgromadzenia Zmartwychwstańców, że poszli za bardzo w pesymizm, że widzieli wartość krzyża. Matka Borzęcka dużo cierpiała na tym świecie, nawet ta starsza córka ją nie bardzo rozumiała. Św. Paweł mówi o sobie – pędzę do mety, bo tam będę miał nagrodę, ona pędziła. Życie świętych to jest bieg, nie ślamazarność, nie łatwizna życiowa, to jest gorliwość, to jest gorącość serca. To wszystko się działo pod jakimś wielkim urokiem pierwszej zmartwychwstanki, św. Marii Magdaleny. To była wielka święta. Nieraz patrzymy na nią jako na grzesznicę, o niej mówi Pismo św, że Pan Jezus uwolnił ją od siedmiu złych duchów i tylko tyle. Nawet z Ewangelii wyrasta nam postać kobiety niesamowicie mocnej, świętej, która była też podporą dla apostołów, nazywana uczennicą Chrystusa. Ona przecież płakała nad grobem, ona nie opuściła Jezusa, pierwsza przybyła do grobu, dlatego Pan Jezus jako pierwszej jej się objawił. Jakby ją dotknął największą łaską miłości, bo te słowa: „Nie dotykaj Mnie..” chrześcijańska mistyka tłumaczy, że została dotknięta tą największą łaską poznania Jezusa. „Nie zatrzymuj Mnie” powiedział jej Pan Jezus, „bo Ja idę do Ojca, który jest Bogiem moim i Bogiem waszym, Ojcem moim i Ojcem waszym”. I Maria Magdalena oddała się żarliwemu apostolstwu. Ojcowie Paulini strzegą grobu św. Marii Magdaleny a archidiecezja częstochowska udaje się w tym roku do grobu św. Marii Magdaleny w Vezelay przed pielgrzymką do Lourdes z racji 150-lecia objawienia się tam Matki Bożej. Właśnie ta święta, która oddała się kontemplacji Jezusa, życie spędziła, jak mówi francuska tradycja upamiętniająca pobyt Marii Magdaleny w Grocie La Sainte Baume, a chrześcijańska duchowość i tradycja mówi, że ta grota w górach jest mokra, bo Maria Magdalena wciąż płacze z miłości do Jezusa i uczy nas tej miłości radykalnej.

Drogie Siostry, macie piękną błogosławioną. Jest to wzór, patrzcie, patrzcie uważnie, naśladujcie, usłyszcie te słowa z dworca w Częstochowie: „Bądźcie święte” a my też usłyszmy, bo to do nas wszystkich powiedziane. Jan Paweł II ciągle nam mówił: „Bądźcie świętymi”. Usłyszmy ten głos z dworca w Częstochowie. Niech Częstochowa będzie święta. Życzę i miastu i kościołowi częstochowskiemu w drugi dzień Nowego Roku i naszemu drogiemu Zgromadzeniu i nam kochane dzieci. Pewnie już śpicie, pewnie was uśpiłem, a może nie. I wam życzę świętości. Siostry Zmartwychwstanki pięknie wychowują. Niech same będąc święte poprowadzą was do świętości. Amen.

O uroczystości w mediach:
na stronie internetowej Konferencji Episkopatu Polski
na stronie informacyjnej zakonów w Polsce
na stronie internetowej prowincji
w edycji ogólnopolskiej i częstochowskiej Tygodnika „Niedziela”
na stronie internetowej Radia „Jasna Góra” oraz poprzez audycje tego radia, m.in. wywiad z uzdrowionym Andrzejem i jego mamą
„Niedziela” ogólnopolska z 13.01.2008 r. – artykuł Lidii Dudkiewicz: „Usłyszeć wołanie z częstochowskiego dworca”.