Założycielki
Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania Pańskiego
to matka i córka:
bł. Celina Borzęcka (1833-1913)
i czcigodna Sługa Boża Jadwiga Borzęcka (1863-1906).
Ich losy są ściśle złączone ze sobą – nie jak dzieje się zazwyczaj, gdy córka opuszcza rodzinne gniazdo, by założyć własną rodzinę czy – np. wstąpić do zakonu.
W tym przypadku nie stało się tak. Zacznijmy od początku. Jadwinia była przy matce jako dziecko; nawet aresztowano ją razem z matką za pomoc powstańcom styczniowym udzieloną przez panią Borzęcką. Obie trafiły do aresztu, ale na szczęście na krótko.
Dalsze lata dzieciństwa córka też spędza razem z matką – przy sparaliżowanym ojcu w dalekim Wiedniu. Na pewno wspierały się nawzajem w pielęgniarskiej, pełnej miłości posłudze przy chorym, a później – wspólnie przeżyły dramat jego śmierci. Razem wróciły do rodzinnej Obrembszczyzny na Grodzieńszczyźnie, by pochować Józefa i uporządkować sprawy majątkowe. Ale tam nie zabawiły długo, zmuszone do opuszczenia rodzinnych stron groźbą aresztowania przez zaborcze władze rosyjskie. Wspólnie z Celką, starszą córką Celiny, wyruszyły w świat – ten „świat” miał szybko ją od nich zabrać – starsza panna Borzęcka zakochała się i wyszła za mąż. Ale przedtem zwiedzały razem Warszawę, Bolonię, Wenecję, Castellamare, Lourdes, Tuluzę, Paryż, Frohnleiten, Gandawę, Ostendę, Bruggię, Albano… no i oczywiście Rzym, w którym nasze Założycielki znalazły swą przystań. W 1875 r. przybyły do Wiecznego Miasta, poznały ks. Piotra Semenenkę i obie poddały się pod jego duchowe kierownictwo.
Obie odczuły w sercu powołanie do życia zakonnego. Czy będą razem? Jadwiga, dziewczyna inteligentna, dobrze wychowana i pobożna, bez trudu znalazłaby przystań (sama!) w którejś z istniejących już wspólnot zakonnych, co niejednokrotnie dawano jej do zrozumienia. Ale Jadwiga nie chciała opuścić matki. Ostateczną decyzję co do tego podjęła 25 III 1881 r., gdy jak Maryja w zwiastowaniu powiedziała swoje fiat na wspólną z matką drogę. Tak właśnie odczytała wolę Bożą.
Celina i Jadwiga zaczęły więc razem budować wspólnotę zakonną, przyjmując i kształtując przychodzące – i niejednokrotnie odchodzące – kandydatki, borykając się razem z tysiącem problemów, także materialnych, gdy majątek Celiny wraz z posagiem Jadwigi topniał w zastraszającym tempie, a przecież trzeba było jakoś się utrzymać i zapewnić też utrzymanie rosnącej gromadce sióstr. Przeżyły też razem falę niezrozumienia i oszczerstw, gdy „wielką panią” – Celinę obwiniano o fanaberie pozostania fundatorką zakonu, a także o namawianie swej młodziutkiej córki do pomocy w tym projekcie.
Pan Bóg nagrodził wspólne zmagania dwóch bohaterskich kobiet – papież Leon XIII uznał, że po dziewięciu latach tego zakonnego „nowicjatu” mogą od razu włożyć habity i złożyć śluby wieczyste. Stało się to 6 I 1891 r., a data ta naznacza początek „oficjalnej” historii zgromadzenia zmartwychwstanek.
Pracowite dnie płynęły dalej… Matka i córka – związane więzami krwi i wspólną drogą życia zakonnego – razem realizowały Boże plany względem siebie. Przeważnie razem chodziły na audiencje do hierarchów Kościoła, by omawiać możliwości pracy na terenach konkretnych diecezji, razem formowały siostry we wspólnocie, razem podejmowały decyzje, razem przeprowadzały wizytacje domów, razem dźwigały krzyże… A jeżeli się rozłączały, załatwiając sprawy młodego zgromadzenia, to istniała między nimi nierozerwalna nić wzajemnej jedności duchowej, zrozumienia, wspólnego budowania Bożego dzieła, serdecznych listów przynoszących bliskość i radę tej drugiej… Nosiły na piersi jednakowe krzyże profesyjne, a na nich zobowiązujące, trudne, lecz pełne nadziei hasło: Przez krzyż i śmierć do zmartwychwstania i chwały.
Tę doskonałą jedność przerwała śmierć… młodszej. Matka Celina już do końca życia będzie odczuwała brak tej swojej pomocnicy i powiernicy, tej – jak mniemała – doskonałej kontynuatorki swego dzieła, tej ukochanej „podwójnej” córki. Spoczęły w jednym grobowcu na cmentarzu w Kętach, później – w 1937 r. – przeniesiono je do krypty pod kaplicą klasztoru, a w 2001 – do sarkofagu w kęckim kościele Świętych Małgorzaty i Katarzyny.
Prawie w tym samym czasie rozpoczęto starania i prace prowadzące do ich beatyfikacji; w 1965 r. dokonano ekshumacji i rozpoznania zwłok obu Matek w związku z trwającym w Rzymie procesem apostolskim. A w 1982 r. – w odległości kilku miesięcy – nastąpiło ogłoszenie dekretów o heroiczności cnót m. Celiny i m. Jadwigi w obecności papieża Jana Pawła II.
Ufamy, że obie są już w niebie i razem uwielbiają Zmartwychwstałego – niezależnie od tego, że Kościół nazwał już Celinę błogosławioną, a Jadwigę – jeszcze nie…
Matka i Córka
Samotne obie
wśród starych uliczek Rzymu
w czcigodnych pierwszych świątyniach Pańskich
w ruinach Koloseum
gdzie wspomnienie umęczonych chrześcijan
wzrusza serce
Wędrują
wśród katakumb wspomnień i bohaterstwa
wśród ruin pamiątek wielkości
dobra i zła
Odwiedzają Papieża
pomagają Polakom
szukają domu na schronienie
pytają o radę
nie zawsze odchodząc z odpowiedzią
nie zawsze bywają pocieszone
Matka i Córka
z kraju którego nie ma na mapie
z tragedią krwi Narodu
której nie zrozumie obywatel świata
z nadzieją która często się mieni
barwami zwątpienia
Rozpoczynają wciąż i wciąż na nowo
dzieło Boże
ukryte oddane dłoniom człowieka
kiełkujące w sercu miłującym
Trud uwierzenia w łaskę Pana
Trud zaufania w Jego Obecność
Trud zobaczenia blasku poprzez ciemność
Trud przyjęcia Zmartwychwstania
sEMP