Koniec roku! Hurra! Świętujemy go 23 czerwca br. także z naszymi dziećmi niepełnosprawnymi w Mocarzewie. Naukę w naszych zakładach wychowawczych kończy siedmioro dzieci. Nasi absolwenci są bardzo szczęśliwi – ale czy nie będą tęsknić? Mamy nadzieję, że będą!

A pożegnanie – absolwentów i roku szkolnego – było huczne. Jak zawsze wszyscy byliśmy na Eucharystii – celebrował wielki przyjaciel naszych dzieci, ich spowiednik, ojciec duchowy i rekolekcjonista – bp Wojciech Osial. A przy ołtarzu byli też nasi wychowankowie – jako ministranci.

Potem było przemówienie Siostry Dyrektor, rozdanie nagród i świadectw, pożegnania… Rozjechały się nasze dzieci do swych rodzinnych domów, ale nie wszystkie… Zostało 18 dzieci – najmłodsze ma 4 lata, najstarsze – 46. Najmłodsza – mała jak laleczka, a wychowawczynie potrafią odgadnąć, co myśli, co czuje, czego pragnie.  Ale te dzieci też nie będą pokrzywdzone, bo jadą na pobyt wakacyjny w obszernej „posiadłości” jednej z sióstr na wschodzie Polski. Tam również czekają je atrakcje – wycieczki, pływanie statkiem po jeziorach, gry i zabawy towarzyskie… Bardzo się z tego cieszą.

A Mocarzewo 13 pozostało ciche, otulone lasami, rozśpiewane całymi gromadami ptasich śpiewaków od przedświtu do późnej nocy (kiedy te ptaszki w ogóle śpią?). Mocarzewo 13 odpoczywa. I zaprasza – odpocznij u nas! Piesze i rowerowe wycieczki, grzyby (jeśli kto potrafi odróżnić muchomora od prawdziwka), jagody, borówki, poziomki, jaszczurki ubrane w kolorowe pancerze (raczej tylko do obserwacji), jakiś zając śmignie przez ścieżkę, powietrze takie świeże, że aż niezdrowe (chwilami) dla mieszczuchów…

Mocarzewo 13 zaprasza!

Dałam się zaprosić – i poznałam chyba wszystkie leśne ścieżki (zaliczyłam też miękki upadek z roweru na ścieżce porytej przez dziki), uciekł przede mną miły zajączek, jak również kilka jaszczurek, budziły mnie świergotania ptaków (a wieczorem nie pozwalały zasnąć), nazbierałam trochę jagód (co do grzybów – to obawiałam się…), zwiedziłam na nowo piękną katedrę płocką, czuwającą z góry nad wiślanym rozlewiskiem… I „zwiedziłam” zakład wychowawczy i zespół szkół mocarzewskich. Wszystko to mieści się w dużym, dwupiętrowym gmachu. Wszędzie jest kolorowo – obrazki, malowidła, a przede wszystkim – prace dzieci, kolorowe i wesołe. Moja Przewodniczka pokazała mi chyba wszystkie sale: sypialne, lekcyjne i zajęć – są one po prostu jak z baśni! Pełno w nich przeróżnych pomocy, które pomagają dzieciom „uchwycić kontakt” ze środowiskiem, z innymi dziećmi, pomocy, które nauczą ich prostych czynności, w miarę samodzielnego egzystowania w świecie. Są pomoce usprawniające dotyk, pomagające rozróżniać kolory, barwy, kształty; są różne pufy i „odskocznie”, klocki i modeliny, które umożliwiają pobudzanie mięśni do ruchu, jest zestaw kolorowych przycisków synchronizujących ich postrzeganie; są barwne i migające światła, omiatające pokój jakimś czarownym dywanem… Dla każdego z tej gromady siedemdziesięciu kilku małych osób jest tu inny program nauki, wychowania, kontaktu, rozwoju.

Ileż pełnej miłości troski wkłada się w to, by każde dziecko jak najbardziej przystosować do życia. Bo nie jest to takie proste: do ośrodka przychodzą dzieci z coraz bardziej „oryginalnymi” rodzajami niepełnosprawności. Cierpliwa Przewodniczka objaśnia mi, na czym one polegają i jaką noszą nazwę, ale prędzej zapomniałam, niż usłyszałam.

Obchodzimy sale: chyba w każdej jest komputer czy laptop. Chyba moje oczy wyrażają zdziwienie, bo Przewodniczka objaśnia, że tak, dzieci korzystają z różnych programów, gier (pod okiem nauczycieli). Idziemy do pokoi mieszkalnych: kolorowe łóżka czy tapczaniki noszą na sobie indywidualne cechy właścicieli. Podchodzimy do jednego łóżeczka: Siostra bierze na ręce maleńką jak lalka dziewczynkę, tuli ją do siebie – i od razu wie, co maleńka myśli, dlaczego przechyla główkę, że coś się jej nie podoba… Przedziwne! Za nami snuje się „ogonek” dzieci o mniejszym stopniu niepełnosprawności. Uśmiechają się, chcą sobą zainteresować. To cały świat – fascynujący, chyba nieco odmienny od naszego, pełen pragnienia miłości. Powoli uczę się z nimi rozmawiać.

Tak, tutaj dzieci są bardzo kochane! Mocarzewo 13 zaprasza, by poznać także skarb „innych” dzieci, które wnoszą tyle szczęścia w świat śmiertelnie inteligentnych i poważnych ludzi; one uczą, że najważniejsza jest miłość – w relacji z Bogiem, z drugim człowiekiem, z pieskiem, z kotkiem… (s.E.)

Brak możliwości komentowania.